Kiedy tam, pod Smoleńskiem rozgrywał się dramat, w kościele pw. św. Jakuba Apostoła w Dziewierzewie trwała spowiedź dzieci pierwszoko-munijnych. - Nie wiedzieliśmy jeszcze, że w katastrofie zginął nasz krajan, śp. podporucznik Marek Uleryk. Przerwaliśmy spowiedź i odmówiliśmy za tych ludzi Zdrowaś Maryjo - wspominał wczoraj ks. Alfred Lugiert, proboszcz dziewierzewskiej parafii. To on celebrował mszę św. za tragicznie zmarłego mieszkańca wsi i inne ofiary katastrofy smoleńskiej.
- Z tego dramatu wyrośnie jeszcze wielkie dobro - przekonywał kapłan patrząc w stronę najbliższych Marka Uleryka. A byli wszyscy: ojciec Stanisław Uleryk i siostry z rodzinami: Aldona Polcyn z Warszawy, Maria Kordyś z Kcyni, EwaTomaszek z Chwaliszewa. Nie pojechali do Smoleńska. - Bo tu przecież, w Dziewierzewie, jest grób Marka. Chcieliśmy ten dzień spędzić razem z nim - wyjaśniała jedna z sióstr.
Nie zabrakło też kolegów z Warszawy, z którymi Marek pracował w Biurze Ochrony Rządu. Było ich kilkunastu. BOR-owcy zjawili się w Dziewierzewie w niedzielę o świcie, by o godz. 8.41, pochylić się nad jego grobem. Pamięć druha Marka uczcili też strażacy, bo rodzina Uleryków wielce jest zasłużona dla OSP. Nie zabrakło ich w kościele - podczas mszy św., ani przy szkole w Dziewierzewie, gdy odsłaniana była pamiątkowa tablica ku czci ich kolegi. Tablicę odsłonił wczoraj ojciec Marka - Stanisław Uleryk, fundatorem była szkoła, a wykonawcą Marian Domżalski, kamieniarz z Kcyni.
Znalazł swe miejsce
Skąd decyzja o takim upamiętnieniu? Bo tragicznie zmarły mieszkaniec Dziewie-rzewa uczył się tu kilka lat: od 1985 do 1990 r. Przyszedł jako piątoklasista z innej szkoły. Potem, już jako absolwent, długo szukał miejsca w życiu. Krótko zabawił w Zespole Szkół Żeglugi Śródlądowej w Nakle, potem uczył się w Bydgoszczy. Rozwijał swoje sportowe umiejętności...
-Jego droga życiowa była trudna, ale gdy odkrył w sobie pasje, poświęcił się im i zaszedł na szczyt. W Warszawie pełnił zaszczytną i odpowiedzialną funkcję, choć pochodził ze wsi, z naszego Dziewierzewa - podkreślała wczoraj Lucyna Bursztynowicz, dyrektor dziewierzewskiej placówki.
Teraz Marek Uleryk jest wzorem dla tutejszej młodzieży. Dowodem na to, że rodząc się w małej miejscowości nie jest się skazanym na niepowodzenie.- Chcemy, aby tablica ta była drogowskazem dla uczniów naszej szkoły - mówiła dyrektor Burszty-nowicz, dodając, że nauczyciele zyskali wielki oręż w swej pracy. Bo na przykładzie Marka Uleryka uczyć mogą dzieci z Dziewierzewa, co to patriotyzm, odpowiedzialność, solidarność.
Taka straszna katastrofa!
O Marku Uleryku i katastrofie, co ona znaczy dla Polaków, mówili też wczoraj goście - wojewoda Ewa Mes, starosta Tadeusz Sobol, burmistrz Kcyni Piotr Hemmerling, radna wojewódzka Silvana Oczkowska.
Rodzina Uleryków słuchała w milczeniu. W imieniu rodziny głos zabrała Aldona Polcyn. -Dziękuję wszystkim za modlitwę i pamięć. Zwłaszcza funkcjonariuszom BOR, którzy, jadąc tu pokonać musieli taką daleką drogę.
Czytaj e-wydanie »