Ale nie tylko "pumpy" były produktem reformy w szkolnictwie. Nasz Czytelnik wyjaśnia: - Od tej pory szkoły średnie były podzielone na czteroletnie gimnazja i dwuletnie licea. Do gimnazjum wstępowało się po ukończeniu sześciu klas szkoły podstawowej. Wcześniej gimnazjum liczyło aż osiem klas. Można w nim było podjąć naukę po ukończeniu czterech klas podstawówki.
Uczeń w granacie
Zarówno gimnazjaliści, jak i licealiści do szkoły musieli przychodzić w mundurkach. - Składał się on z granatowej, dwurzędowej, marynarki z metalowymi, gładkimi, połyskliwymi guzikami. Do kompletu uczeń ubierał granatowe spodnie, zwane "pumpami" i czapkę maciejówkę w takim samym kolorze. Miała ona czarny daszek i odznakę: w kole znajdowała się otwarta księga, a na jej tle - kaganiec oświaty. W zimie dozwolona była czapka "narciarka". Całość dopełniał jednorzędowy płaszcz, także z metalowymi guzikami - wyjaśnia Tadeusz Chutkiewicz.
Z tarczą na rękawie
Każdy uczeń "Klasyka" na lewym rękawie musiał nosić tarczę z wyhaftowanym numerem szkoły. Tarcze musiały być również bardzo dobrze widoczne na zdjęciu legitymacyjnym.
Zbigniew Raszewski w "Pamiętniku gapia" wspomina: "Licealistów od gimnazjalistów odróżniał kolor tarczy oraz wypustki, które nosiliśmy na czapce, mankietach i spodniach. Pierwsi mieli prawo do amarantu. Drudzy musieli się kontentować błękitem. Całość była wyjątkowo nieudana i niezdarna."
Pomysł harcerzy
Pewną odmianę munduru gimnazjalnego stworzyli harcerze. Jeśli zimą występowali w zwartym szyku, to pod marynarkę wkładali harcerską bluzę z krajką zamiast krawata.
Dodatkowy wydatek czekał rodziców uczniów czwartych klas gimnazjalnych. Oprócz tradycyjnego mundurka, musieli swoim synom sprawić jeszcze mundur PW, czyli Przysposobienia Wojskowego. Mundury PW nosili także licealiści.