- Czy wiadomo już, ile osób przewinęło się przez Gruczno podczas Festiwalu Smaku?
- Na pewno liczba gości przekroczyła dziesięć tysięcy. Szacujemy, że było ich o jedną trzecią więcej niż w roku ubiegłym. Warto dodać, że połowę stanowili przyjezdni.
- W tym Chińczycy, kilka polskich gwiazd i VIP-ów. Zapowiadali się?
- Chińczycy owszem, choć późno i nie na sto procent. Było trochę zamieszania, gdzie ich posadzić. Ostatecznie wszystko dobrze wyszło. Ale największą niespodziankę zrobił nam właściciel Tymbarka. Nikogo nie uprzedził, że będzie, a tym bardziej, że przyleci helikopterem. I tak, na jego potrzeby, na Festiwalu powstało awaryjne lądowisko. Przyjechało też kilku znanych dziennikarzy, prezydentów miast, gości z Krakowa, Warszawy. Naliczyłem ponad pięćdziesięciu VIP-ów.
- Czego zabrakło w drugim Festiwalu? Co trzeba poprawić przy organizacji trzeciej edycji imprezy?
- Musimy mieć więcej stolików. Brakowało ich niektórym wystawcom. Już postanowiliśmy, że podczas trzeciego Festiwalu Smaku otworzymy remizę w Grucznie. Ale nie po to, żeby ludzie w niej przesiadywali. Zrobimy z niej wypożyczalnię stolików. Musimy też dorobić ławek. Szczerze mówiąc, przyda się drugie tyle.
- Jedzenia nie zabrakło?
- Mogłoby być więcej. To samo dotyczy piwa. Nasz sponsor browar Amber musiał dowozić beczki, chociaż przygotowali ich bardzo dużo. Nikt jednak nie spodziewał się, że wszystko będzie schodzić w takim tempie. Pewnie też dlatego, że pogoda wyjątkowo dopisała.
- Czy są już pomysły na urozmaicenie trzeciej edycji?
- Myślimy o poszerzeniu oferty zagranicznej. Dało się wyczuć, że egzotyka budziła ogromne zainteresowanie przyjezdnych.
- Podczas Festiwalu ludzie zastanawiali się: jaki będzie kolejny i jeszcze następny Festiwal? Często bywa tak, że pierwsze imprezy są najlepsze.
- Trudno to przewidzieć, ale z całą pewnością - dla pierwszych dwóch Festiwali - było warto je zorganizować.