www.pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
Punkt Pomocy Osobom Nietrzeźwym jest czynny od 20 kwietnia tego roku. Powstał po tym, jak wiosną zlikwidowano izbę wytrzeźwień przy ul. Przemysłowej.
Teraz to jedyna taka placówka w Bydgoszczy. Działa przy schronisku dla bezdomnych mężczyzn przy ul. Fordońskiej 422 w starym Fordonie. Prowadzi ją Polski Komitet Pomocy Społecznej.
- W izbie wytrzeźwień panuje mobbing - twierdzą związkowcy
Znajduje się tutaj sześć pomieszczeń, w każdym - po trzy łóżka. Jeden pokój jest przeznaczony dla pań.
Każdego dnia prawie wszystkie łóżka (przynajmniej te w pokojach “męskich") są zajęte. Punkt nie może przyjąć więcej pacjentów, niż ma miejsc. - Raz czy dwa razy tak się zdarzyło - wspominają pracownicy izby. - Wtedy nietrzeźwi są przewożeni do policyjnej izby zatrzymań.
Do punktu są dowożeni przez policję lub straż miejską. Sami nie mogą przyjść. Rozporządzenie ministerstwa zdrowia w sprawie doprowadzenia, przyjmowania i zwalniania osób nietrzeźwych mówi, że taka osoba musi zostać doprowadzona do izby wytrzeźwień. Inaczej nie ma prawa tu przebywać.
Zdarzało się już, że pijany człowiek był tuż pod schroniskiem. Niestety, pracownicy placówki musieli, zgodnie z prawem, najpierw wezwać mundurowych i czekać, aż ci doprowadzą go do izby.
Byłem poniżany i wyśmiewany. Nowa izba wytrzeźwień w Bydgoszczy ma być bardziej humanitarna
Po przybyciu osoby badane są alkomatem. Jeśli ten wskazuje powyżej 0,5 promila w wydychanym powietrzu, człowiek zostaje. No chyba, że nie pozwala mu na to stan zdrowia.
- Od kwietnia do końca sierpnia były doprowadzone do nas 2033 osoby, a przyjęliśmy o prawie sto mniej - wylicza Maciej Zabielski, kierownik punktu pomocy.
Czasem lekarz decydował, że pacjent wymaga hospitalizacji ze względu na stan zdrowia lub zbyt wysoką zawartość alkoholu we krwi.
Rekordzista miał pięć promili. Większość “klientów" ma około dwóch. Jedni trzeźwieją sześć godzin. Innym potrzeba na to aż 16. Są wypuszczani, kiedy na alkomacie pojawi się 0,0.
Zakaz picia w schronisku
Przeważają osoby bezdomne, ale nie te, które przebywają w schronisku. - Na 1940 przyjętych bez zameldowania było 1171. To zazwyczaj bezdomni. Tylko 21 z nich to nasi rezydenci - dodaje Zabielski. - W schronisku obowiązuje zakaz picia.
Są i tacy, którzy - chociaż tu nie mieszkają - mogą poczuć się mieszkańcami… izby wytrzeźwień.
Rekordziści
Pan Piotr, lat 40, jest bezdomny. - Trafia do nas bardzo często. Odkąd istnieje placówka, był tu doprowadzony już 23 razy - mówi kierownik Zabielski. W “czołówce" znajduje się też pan Marek po pięćdziesiątce. Nocował tutaj 21 razy. Pracownicy punktu przewidują, że to nie ostatni jego raz...
Nierzadko pacjenci są agresywni. Nie pamiętają, kiedy dowiozą ich policjanci lub strażnicy miejscy.
Dopiero, gdy trzeźwieją i się budzą w środku nocy, zaczynają dokazywać. - Dwa razy zbili nam pięściami szyby - mówią pracownicy “wytrzeźwieniówki".
Stówka za miejsce
Pobyt kosztuje 100 złotych. Izba wytrzeźwień na działalność dostaje dotację od miasta. Fundusze nie pokrywają jednak w 100 procentach wydatków punktu pomocy.
Na pieniądze od “gości" prowadzący też nie mają co liczyć. - Pobyt jest dla nich praktycznie za darmo - przyznaje Zabielski. - Jako stowarzyszenie mielibyśmy możliwości sądowo-komornicze ściągać należności od podopiecznych. Tego jednak nie robimy, bo musielibyśmy płacić za proces.
Przeważnie osoby, które tu trafiają, nie mają pieniędzy na opłacenie pobytu. Czasem mają przy sobie półtora złotego, czasem trzy złote. Zdarza się, że kilkadziesiąt. To protokolarnie jest przekazywane na rzecz punktu pomocy.
Resztę prowadzący dokładają ze swoich pieniędzy. Podobnie - za naprawy szkód wyrządzonych przez pijanych gości-awanturników.
Czytaj e-wydanie »