www.pomorska.pl/krajswiat
Więcej informacji z kraju przeczytasz na stronie www.pomorska.pl/krajswiat
Mężczyzna zadzwonił na alarmowy numer 997.
- Powiedział, że nie żyje jeden z dwóch kolegów, z ktorymi mieszka w pustostanie - informują policjanci Komendy Stołecznej Policji. - Zgłaszający twierdził, że znalazł mężczyznę leżącego z krwawiącą raną w klatce piersiowej po powrocie z zakupów. Drugi współlokator w tym czasie spał.
I to właśnie na drugiego ze współlokatorów próbował zrzucić winę. Mężczyzna poczekał na przyjazd patrolu policyjnego, po czym wskazał miejsce zdarzenia.
- Kryminalni dokonali ustaleń i sprawdzeń operacyjnych. Teoria przedstawiona przez zgłaszającego była nieprawdopodobna - informuje KSP. - Śpiący w lokalu mężczyzna był w takim stopniu upojenia alkoholowego, że nie dało się z nim nawiązać kontaktu. W dodatku na ciele miał ślady pobicia i rozcięcia skóry.
W dodatku okazało się, że Janusz K., który zawiadomił policję o zdarzeniu, w 2008 roku opuścił więzienie. Tam odsiadywał 15-letni wyrok właśnie za zabójstwo.
Z jego późniejszych tłumaczeń wynikało, że pchnął nożem kolegę, bo ten go wyprowadził z równowagi. Potem pobił drugiego kolegę, który z kolei zdenerwował go chrapaniem. Ponadto nie chciał mu pomóc wynieść z mieszkania ciała denata.
Decyzją sądu recydywista trafił do aresztu.