https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W mojej rodzinie Wilno było święte

(no)
Andrzej Maziec, artysta fotograf

     Moja rodzina pochodzi z Wilna. Tam są pochowani moi dziadkowie, tam przez całą młodość mieszkali moi rodzice. Dopóki żyli, uwielbiali mi opowiadać o swoim ukochanym mieście.
     Mój ojciec Jan walczył w kampanii wrześniowej gdzieś nad Wisłą i dostał się do niemieckiej niewoli. Był zwykłym szeregowcem i został wypuszczony z obozu. Wrócił do Wilna, które wkrótce trafiło pod okupację sowiecką.
     Moja mama Leokadia była łączniczką w konspiracji - najpierw w ZWZ, a potem w AK. Oboje szczęśliwie przeżyli okupacje: sowiecką, niemiecką i potem jeszcze raz powrót władzy radzieckiej. Mieszkali w Wilnie do 1947 r. Potem w wagonie kolejowym, razem z innymi wilnianami, wyjechali do nowej Polski.
     Nie planowali osiedlić się w Bydgoszczy. Chcieli jechać dalej na zachód, chyba do Gorzowa, bo tam już mieszkał brat mojego ojca.
     Jednak gdy pociąg zatrzymał się na rampie kolejowej przy cmentarzach, okazało się, że tu postanowiła wysiąść mamy najbliższa przyjaciółka, która jechała w tym samym transporcie. Wtedy mama namówiła ojca, żeby jednak tu się zatrzymać. Nie wiedzieli, jak długo tu pozostaną. Okazało się, że spędzili tu resztę swojego życia. Dostali wtedy od administracji pokój ze wspólną kuchnią w kamienicy przy ul. Sienkiewicza na Bocianowie. Tam się urodziłem w 1948 r.
     Mój tato zatrudnił się w Pomorskich Zakładach Budowy Maszyn. Dożył 60. Mama zmarła kilka lat temu. Dzięki nim czuję się w części wilnianinem.
     **

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska