- Gdyby oceniać stan kościoła ewangelickiego po wyglądzie zewnętrznym można by przypuszczać, że jest on dobry...
- Sama konstrukcja kościoła jest w stanie nienaruszonym. Natomiast wnętrze już od dawna wymagało solidnego remontu. W blisko 140-letniej historii naszej świątyni były do tej pory tylko trzy remonty. Ostatni w latach 70.
- Tegoroczne lato upłynie księdzu na dozorowaniu remontu?
- Mam zaufanie do firmy pana Mariusza Wilińskiego, która wykonuje prace, ale jako gospodarz obiektu muszę być na miejscu. Siłą rzeczy poznaję tajniki budowlanego fachu.
- Co już zrobiono?
-W ciągu ostatnich dwóch lat wykonano obróbki blacharskie, wymieniono instalację elektryczną, zainstalowano elektryczny napęd dzwonów.
- Kościół jest zabytkiem, wpisanym do rejestru, co oznacza, że musieliście spełnić wszelkie konserwatorskie obostrzenia. Jak się udało pozyskać pieniądze na tak spore przedsięwzięcie?
- Jako parafia diasporalna, licząca sobie około stu wiernych, nie jesteśmy finansowym krezusem. Remont, wyceniony na 140 tysięcy złotych był możliwy przede wszystkim dzięki wsparciu nas przez władze Włocławka. Otrzymaliśmy w ten sposób 70 tysięcy złotych. Pochodziły one z puli na dotowanie zabytków, nie będących własnością miejską. Część pieniędzy otrzymaliśmy z Fundacji Bratniej Pomocy imienia Gustawa Adolfa, mieliśmy też wkład własny, nasze środki.
- Do kiedy potrwa remont?
- Do końca lipca. Potem rozpocznie się wielkie sprzątanie. Remont przysłuży się naszym planom na przyszły już sezon turystyczny - wspólnie z władzami miasta doszliśmy do wniosku, że kościół powinien być otwarty do zwiedzania - tak dla wło-cławian, jak i turystów. Każdy, przechodząc Brzeską, będzie mógł zajść do świątyni, przekonać się, jak wygląda jej wnętrze. Myślimy także o spopularyzowaniu odbywających się u nas lekcji historii, w których biorą udział uczniowie szkół z centrum miasta. Będziemy chcieli także organizować koncerty muzyczne, bo akustyka świątyni jest doskonała.
Rozmawiała Renata Kudeł
