I choć co do Grzegorza Laty nie ma wątpliwości - "musi odejść", że sparafrazuję klasyka - Polacy podzielili się mniej więcej na dwie grupy, tych, którzy mówią "wiedziałem", "to było do przewidzenia", "a nie mówiłem" - ja nazwę ich sceptykami, oraz tych, którzy wierzyli "najbardziej w swoim życiu" (zresztą podobnie jak przed Koreą i przez ME w Austrii i Szwajcarii i wiele razy wcześniej) - ja ich nazwę emocjonalnymi.
Lato: Nigdy nie twierdziłem, że odejdę
Sama zaliczam się do tych drugich. Tego, co czułam jak remisowaliśmy z Rosją, jak Kuba strzelał petardę w bramkę przeciwnika, jak Wasilewski czysto wybijał do środka piłkę prowadzoną przez Rosjan, zanim jeszcze zagroziła naszym, to mi nikt nie odbierze. Obudziłam się rano z myślą: "Jaki piękny dzień mamy". I niestety smutno mi po tym, jak przegraliśmy z Czechami, przykro było patrzeć, jak przez ostatnie minuty desperacko drużyna zanurzała się w otchłań przegranej. I smutno było obudzić się rano z myślą: "Eh, szkoda".
Ale taka jest piłka. Emocjonalna - dlatego ją lubię, dlatego wszyscy ją lubimy. Potrzeba umiejętności, zgrania, kondycji, woli walki i - jak niektórzy dodają - szczęścia. Ja mówię - szczęście sprzyja lepszym. I co z tego, że mieliśmy 10 razy więcej szans na strzelenie gola, w tej grze chodzi o to, żeby strzelić gola i tylko gole się liczą.
Kiedy ktoś wymyśli grę, która będzie polegała na punktowaniu za niebezpieczne sytuacje, za strzały w światło bramki, za posiadanie piłki, itp. to może będziemy mistrzami (no, wicemistrzami, bo mistrzami będą Niemcy), może wyjdziemy z grupy, ale nie jestem pewna, czy sport ten będzie aż takie emocje budził, jak stara dobra piłka nożna.
Kasperczak: reprezentantów Polski zjadła presja
Nie wiem, jak wy, ale ja polubiłam tę naszą drużynę. Nawet jeśli im nie wyszło, to widziałam walkę do końca. Trochę chaotyczną (no dobra, bardzo chaotyczną pod koniec), trochę jeszcze niezgraną, trochę niezgrabną. Ale to nasza drużyna. I jestem jej wierna na dobre i na złe.
Bo co mi zostaje - mogę psioczyć na nich (nic z tego nikomu dobrego nie przyjdzie), albo mogę wybrać sobie inną drużynę i do końca życia kibicować np. Niemcom, nawet jeśli będą grali z naszymi. Sęk w tym, że ja wolę poczekać na zwycięski "Mazurek Dąbrowskiego", który zabrzmi mistrzom świata, albo choć Europy.
"Polacy w meczu z Czechami byli wystraszeni i pasywni"
I nie wierzę, że potrzeba do tego zapowiadanych przez prezesa Kaczyńskiego trzech kroków do uzdrowienia piłki nożnej, ani Grzegorza Lato rezygnującego ze stanowiska (choć zmianom w PZPN gorąco dopinguję) i nie stanie się to nawet po tym, jak nasza reprezentacja dostanie pół stadionu z najlepszymi sektorami dla całych swoich drużyn.
Widziałam naszych po przegranej, jak z pokorą i przeprosinami wyszli do kibiców, których zawiedli. Wyszli, bo kibicom nic nie mogli zarzucić. Wyszli, bo wiedzą, że nie sprostali zadaniu. I myślę, że to uczucie może ich ponieść następnym razem do zwycięstwa.