Przed laty pełne stadiony, wielkie gwiazdy, emocje i miano najlepszej ligi żużlowej świata. Dziś obiekty z minionej epoki, garstka kibiców na trawiastych trybunach i dramatyczne wołanie o pomoc. Takie są efekty eksperymentowania z Kalkulowaną Średnią Meczową w Wielkiej Brytanii. Anglicy obniżali ją od lat, wyganiając najlepszych i najdroższych zawodników, naiwnie wierząc, że oszczędności to klucz do rozwoju dyscypliny.
Dziś już wiedzą, że postawili na złą kartę i stracili wszystko. W Elite League od dawna nie ma już gwiazd, a teraz nie będzie także telewizji i sponsorów, a w przyszłości uciekną zapewne także ostatnio najwierniejsi kibice.
Przeczytaj również: Przedstawiciele klubów żużlowych grożą bojkotem! Stworzą swoją ligę?
Polacy z tej lekcji nie potrafią wyciągnąć wniosków. W naszej ekstralidze każdy chce być Realem Madryt. Zasady ekonomii, hierarchia finansowa - to pojęcia całkowicie zapomniane. Od lat nie liczą się możliwości i zasobność budżetów, ale cwaniactwo przy układaniu regulaminów. Nie stać nas na głośne nazwiska i walkę o mistrzostwo? To wprowadzimy takie zasady, aby bogatsi i bardziej zaradni nie mogli wykorzystać swojej przewagi. I tak powstała Kalkulowana Średnia Meczowa.
Ograniczenie miało uzdrowić finanse klubów, ale funkcjonowało w ostatnim sezonie, a długów nie brakuje. Przed tym sezonem dziesięć klubów wypłaciło w sumie rekordowe 19 mln zł tylko za podpisy na kontraktach, średnia stawka za punkt wzrosła do 3,7 tys. zł, a średni koszt jednego meczu do 185 tys. zł.
KSM zmusza kluby do działań pozbawionych sensu. Unibax będzie musiał wyrzucić mistrza świata, żeby zatrudnić przeciętniaka, który nigdy w najlepszej lidze świata pojawić się nie powinien. W ubiegłym roku niejaki Artur Mroczka zażądał w Toruniu 600 tys. zł za sam podpis na kontrakcie, czyli więcej niż Chris Holder. Nie dlatego, że jest dobry, jego kluczowym argumentem było: "bo mam KSM 2,50".
Czytaj też: Unibax Toruń będzie musiał rozstać się z jedną z gwiazd?!
Głupców jednak nie brakuje. Klub z Wrocławia nawołuje: obniżyć limit do 38 punktów! Równie idiotyczny byłby zapis w regulaminie, że trzeba zebrać przynajmniej 8 milionów w budżecie. Nie masz? To won z ekstraligi. To było nawet sensowniejsze, bo zmuszałoby kluby do pozytywnych działań.
W tym wszystkim jest jeden cel - ograniczyć możliwości potentatów. W tym także nasz rodzimy żużel wyznacza nowe trendy w światowym sporcie. Zachowując wszelkie proporcje, to Real i Barcelona decydują o sukcesie piłki hiszpańskiej, a Manchester i Chelsea o rekordowych wynikach finansowych ligi brytyjskiej. Nikt tam nie chce na najlepszych zakładać regulaminowego kagańca. Tymczasem w polskiej ekstralidze żużlowej najmocniejsze ośrodki zarzyna się w majestacie prawa.
- To najgłupsza liga świata - powiedział przy okazji finałowego skandalu prezes Unii Leszno Józef Dworakowski. Oto mamy kolejny dowód.
Czytaj e-wydanie »