Większość zwycięstw z długiej listy turniejów na bydgoskim torze zgarnął Tomasz Gollob. Wygrywał aż siedem razy, wpędzając rywali w niezłe kompleksy. Nikt tak jak on nie znał tajemnicy bydgoskiego toru. Szansy na to, by z mistrzostwami świata pożegnać się kolejnym triumfem, Gollob mieć nie będzie. Nie przyjął zaproszenia organizatorów do startu z "dziką kartą".
Nie będzie również ubiegłorocznego zwycięzcy Emila Sajfutdinowa. Rosjanin to drugi z zawodników, który szybkie ścieżki na torze Polonii poznał znakomicie. Podobnie jak Gollob, Sajfutdinow wycofał się z IMŚ i w sobotę na torze jego ambitnej jazdy oglądać nie będziemy. W stawce nie ma również trzech innych żużlowców, którzy wygrywali turnieje w Bydgoszczy (Nielsen, Hamill i Crump), bo wszyscy zakończyli już kariery żużlowców.
Pedersen się zmobilizuje?
Sukces powtórzyć mogą za to Nicki Pedersen (wygrywał w 2006 i 2009 roku), Greg Hancock (2008) i Andreas Jonsson (2010). Z tej trójki największe szanse daje się Duńczykowi. Nieźle zaprezentował się w pierwszej rundzie tegorocznego cyklu, zwykle nieźle wpada na bydgoskim torze. Pedersen potrafi również spiąć się w najważniejszym momencie zawodów, więc może znów stanąć na podium. Hancock i Jonsson początek sezonu mają bardzo średni. W Auckland Amerykanin zapisał na swoim koncie aż trzy "zera". Rozkręcił się w końcówce zawodów, ale na niewiele się to zdało. Jonsson wystartował w półfinałach. Obu zawodnikom fachowcy nie dają wielkich szans na wygraną.
Ward pewny swego?
Wśród kandydatów do zwycięstwa najczęściej wymienia się Darcy Warda. Australijczyk zaimponował wszystkim znakomitą jazdą w polskiej lidze, mimo niezaleczonej kontuzji. Sam chyba czuje się dość pewnie przed dzisiejszymi zawodami, bo zrezygnował z treningu na bydgoskim torze.
Pozostali żużlowcy mieli szanse sprawdzić, jak z nawierzchnią toru współpracują ich motocykle. Dyspozycja na treningu nie zawsze przekłada się jednak na zawody, więc o wskazywanie faworytów trudno. Wśród typów do podium, obok Warda, wymienia się jednak również Pedersena, Jarosława Hampela i Chrisa Holdera. Czy te przewidywania się sprawdzą, czy może wyniki będą niespodziankami na miarę tych z Auckland? Przekonamy się w sobotę wieczorem.