W sobotę o dawnych bydgoskich przedsiębiorstwach

Przeczytałem i pomyślałem.... amatorzy, chyba nie będę przepłacał i odpuszczę. Ale przeczytałem artykuł jeszcze raz i... no ludzie! co za babsztyl! Przecież to projekt studentów, odbył się, w dodatku wejście ze darmo... oni się uczą "uczestniczko", a Twoja krytyka jest jak trąbienie na kogoś, kto właśnie robi egzamin na prawo jazdy. Zmusiłaś mnie do zainteresowania się tematem i to była jednorazowa wystawa... niepowtarzalna. Weszłaś za darmo... najadłaś się i napiłaś.. uczetniczyłaś i może się uśmiechałaś wdzięcznie, a teraz krytykujesz. Nie ostrzegasz nikogo, że szkoda kasy. Więc po co? Wydaje mi się, że skoro znalazł się ktoś taki jak Ty, to z chęcią bym zobaczył ten projekt. Choćby na złość Tobie. Ty! A może to Twoi koledzy co? A tak na podsumowanie: bezinteresowne gnojstwo charakteryzuje najniższy gatunek człowieka, a to dopiero prawdziwa żenada. Ufam jednak, że to pomyłka, a tacy ludzie nie istnieją :-)

Jeżeli UCZESTNICZKO  Ci się nie podobało to było trzeba wyjść, nikt ci za kare nie kazał siedzieć !!!  Ciekawe czy TY byś lepiej to zrobiła ..... 

 

Całe to wydarzenie można określić jako żenujące. Prowadząca niepotrafiąca włączyć mikrofonu, czytała z kartki nie dbając przy tym nawet o interpunkcję. Prezentacja w power poincie prezentowana przez chyba jakiegoś studenta (odniosłam wrażenie że robił to z przymusu na zaliczenie chyba) to KPINA. Tekst do slajdów przepisany jota w jotę z wikipedii i to z błędami, czytanie tekstu ze slajdów też z błędami (!), a na slajdach ze zdjęciami: "no tutaj mamy zdjęcie"... "i tutaj też". Zdecydowanie spotkanie ratował jedynie pan Ryszard Chodyna, który wiedział o czym mówi i mówił to ciekawie. Szkoda tylko, że tak krótko.