Nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. To wykaże postępowanie, które jest prowadzone pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Chojnicach. Sauna znajdowała się w łazience. Gdy strażacy przyjechali na miejsce, już w niej nikogo nie było.
20-latek ze starszym bratem (mniej poparzonym, miał poparzenia tylko na nadgarstkach) byli na klatce schodowej. Widok był straszny. Chłopak był bowiem poparzony od pasa w górę - łącznie z twarzą. Zwisały z niego płaty skóry, a górna odzież wtopiła się w ciało. Strażacy jeszcze przed przyjazdem karetki pogotowia nałożyli mu żelowe opatrunki.
- Mamy takie w naszych torbach medycznych - mówi Andrzej Kuchenbecker. - Staraliśmy się pomóc, jak tylko to było możliwe. Cały czas staraliśmy się utrzymać kontakt z poszkodowanym, bo podtrzymać go na duchu.
Komendant mówi "czarowaliśmy, zmyślaliśmy i mówiliśmy, że wszystko będzie dobrze. To podstawa w takich działaniach. Oczy widziały, co innego, a co innego mówiliśmy.
Bracia byli w domu sami. Rodzice gdzieś wyjechali. 20-latka przewieziono do szpitala w Chojnicach, a następnie śmigłowcem przetransportowano do szpitala specjalistycznego w Gryficach. Tam niestety wczoraj zmarł.
Nie wiadomo, w jakich okolicznościach doszło do tragedii. Prokurator powoła najpewniej biegłego do spraw pożarnictwa.
***
Pogoda kujawsko-pomorskie/TVN Meteo Active/x-news