Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W tajemnicy przed mężem zadłużyła się. - Nie róbcie tego, co ja zrobiłam. Nie zaciągajcie chwilówek - mówi

pio
Freeimages
59-letnia bydgoszczanka przyszła do redakcji opowiedzieć o swoich błędach. Chce przestrzec innych

Kobieta za niecały rok przejdzie na emeryturę. - Zawsze myślałam, że na emeryturze człowiek ma spokój. Ja chyba go nie będę miała, przez własną głupotę.

Przepracowała 24 lata w kilku firmach, m.in. na produkcji. Zawsze mało zarabiała. - Jak w telewizji pokazywali, ile wynosi najniższa średnia krajowa, to mnie krew zalewała, bo ja byłam wiele poniżej tej średniej - opowiada.

Czytaj: Chora kobieta z synem żyją za 880 złotych miesięcznie

Ciężko było i jej - pracującej - i jej pracującemu mężowi związać koniec z końcem. Córka dorosła, wyszła za mąż. Skromnie żyją, bo tylko zięć pracuje, a na utrzymaniu dwoje dzieci.

Babcia, chcąc pomóc finansowo córce i zięciowi, poszła do banku. Po kredyt, na żadne ekstra wydatki, na życie po prostu. Dostała odmowę. Sytuacja powtórzyła się jeszcze w paru bankach. Powodem nie była brzydka historia kredytowa, tylko niskie zarobki.

- Poszłam wreszcie do firmy udzielającej pożyczek-chwilówek - kontynuuje kobieta. - Dostałam pieniądze bez problemu. Tyle że trochę mniej, niż chciałam: 500 złotych.

Nasza rozmówczyni nie podaje nazwy firmy lichwiarskiej. - Bo po co mam mówić o jednej, skoro dziesiątki takich w regionie funkcjonuje? Jestem jednym z wielu przykładów naiwnych klientów - twierdzi.

Miała oddać po miesiącu. Myślała, że odda, bo przecież zarabia 1300 złotych miesięcznie. Nie udało się. - Gdy po miesiącu przyszedł pracownik firmy po dług i nie miałam wspomnianych 500 złotych, podpisaliśmy ugodę. W jej ramach zobowiązałam się płacić dodatkowo po 140 złotych za tak zwane przedłużenie umowy. Wiedziałam, na co się godzę, ale nie miałam wyjścia.

Podstawowej kwoty pożyczki, czyli 500 złotych, nie mogła spłacić, bo nie miała z czego. Mężowi nie powiedziała, że dług jest, bo byłoby piekło w domu. - Z pensji co miesiąc oddawałam więc "haracz" w wysokości 140 złotych - opowiada 59-latka. - I tak przez okrągły rok.

W firmie pożyczkowej usłyszała, że jeśli podstawowej kwoty nie spłaci do września tego roku, nie będzie już 140 złotych, tylko 210. Takie mają zapisy w umowie.

Nie mogła do tego dopuścić. Dopiero teraz spłaciła zadłużenie w pseudobanku. W ciągu tego roku za samo przedłużanie umowy zapłaciła 1680 złotych. 500 złotych, które pożyczyła, też wreszcie spłaciła.

Kobieta przyszła do redakcji, wracając z firmy, w jakiej spłaciła dług. - Trochę mi ulżyło, ale ulży jeszcze bardziej, gdy będę mogła ostrzec innych: ludzie, nie dajcie się nabijać w butelkę, nie bierzcie chwilówek. Ja jestem mądra, ale po szkodzie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska