
Górna Grupa
To jeden z najbardziej przerażających pożarów, do jakich doszło na Pomorzu i Kujawach w drugiej połowie XX wieku.
Przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości w 1918 r. posiadłość w Górnej Grupie należała do rodziny Bismarcków. Miała w niej mieszkać sama siostra cesarza Otto von Bismarcka. Nieruchomość przejęło odradzające się państwo polskie, a po kilku latach wykupili ją werbiści. Rozbudowali gmach. Budowa zakończyła się w 1927 r. Klasztor otacza kilkuhektarowy park.
Po wojnie dobra zakonne znacjonalizowano. Seminarium duchowne zamknięto i przewieziono do Górnej Grupy pacjentów szpitala psychiatrycznego ze Świecia, który w tym czasie był największym tego typu zespołem w Polsce. W dawnym klasztorze, według różnych źródeł, przebywało od czterystu do pięciuset chorych. Praktycznie z całych kondygnacji tworzono wieloosobowe sale, gdzie przebywało nawet kilkadziesiąt osób.
Pożar wybuchł w nocy z 31 października na 1 listopada 1980 roku. Jego przyczyną była nieszczelność instalacji kominowej. Ogień pojawił się na drugim piętrze. W starych murach rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Od sali, na której zamknięci byli chorzy nie można było znaleźć kluczy w harmidrze, który wybuchł. Część pacjentów była poprzywiązywana pasami do łóżek. Nie mieli szans na ucieczkę. Ich ciała powyginane wraz z ramami posłań znaleźli strażacy. Reszta martwych kłębiła się pod drzwiami. Nie byli w stanie otworzyć drzwi.
Po upadku PRL-u nieruchomość wróciła do werbistów. Dziś funkcjonuje tam dom misyjny. A mieszkańcy plotkują, że czasami słuchać krzyki chorych umierających w płomieniach.