Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Wielkanoc planował zaręczyny. Zginął nagle, rodzina nie miała pieniędzy na pochówek

BARBARA SZMEJTER [email protected] tel. 54 232 22 22
Ewa i Zdzisław Pawlakowie nie potrafią pogodzić się ze śmiercią swojego syna
Ewa i Zdzisław Pawlakowie nie potrafią pogodzić się ze śmiercią swojego syna fot. Wojciech Alabrudzińsk
Rodzice zmarłego tragicznie włocławianina nie chcieli pochować go w trumnie dostarczonej przez opiekę społeczną.

www.pomorska.pl/wloclawek

Więcej informacji z Włocławka na stronie www.pomorska.pl/wloclawek

21-letni włocławianin wykrwawił się na śmierć. Wcześniej wypił trochę alkoholu z kolegami, po południu razem wyszli z domu.

- Ostatni raz widziałam go między godziną piętnastą a szesnastą - mówi matka, Ewa Pawlak. - Potem przybiegł jeden z kolegów, pytał, czy Siwy jest w domu. Siwym ja nazwałam Grzesia, gdy był malutki, miał bowiem takie jasne, niemal popielate włosy...

Pytania bez odpowiedzi

Pani Ewa ukradkiem ociera łzy. Do dziś nie wie, co naprawdę stało się 23 lutego. Wersji, powtarzanych przez kolegów, jest co najmniej kilka. Ta, która powtarza się najczęściej, mówi o 43-letnim mężczyźnie, Dariuszu M., mieszkającym w sąsiedztwie, który nagle podszedł do grupki chłopaków stojących na włocławskim deptaku i trzymanym w ręku nożem dźgnął go w udo.

Matka dowiedziała się o zdarzeniu, gdy Grzegorza z ulicy Szpichlernej zabrało już pogotowie. Na nogę się nie umiera - pomyślała wtedy. Ale Grzegorz już w karetce dawał tylko słabe oznaki życia, w jego ciele nie by-ło krwi. Dlaczego nie wrócił do domu, skąd wziął się na ulicy Szpichlernej, skoro ich mieszkanie znajduje się po drodze, przy Tumskiej? I dlaczego ten dorosły mężczyzna, którego Pawlakowie znają z widzenia od wielu lat, odebrał ich dziecku życie?

Sprawca trafił do aresztu

- Podejrzany został aresztowany na trzy miesiące, sprawę wyjaśnia prokuratura - mówi nadkomisarz Małgorzata Marczak z włocławskiej komendy policji.

W okolicy mówi się, że Grzegorz był temu mężczyźnie winien jakieś pieniądze. Może 200, może 50 złotych. Podobno oddał, ale za późno. Czy z tego powodu stracił życie?

Pani Ewa nie kryje, że rodzinie się nie przelewa. Oboje z mężem są bez pracy, choć bardzo się o nią starają. Grzegorz był zarejestrowany w "pośredniaku", potem pracował. Ale po jego śmierci nikt nie wypłacił im żadnych pieniędzy.

- Zarejestrował się u nas ponownie w styczniu, nie miał prawa do zasiłku. Gdyby przysługiwały mu jakieś świadczenia, rodzina na pewno by je otrzymała - mówi Małgorzata Izdebska, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy. Obiecuje jednak pomóc ojcu Grzegorza, o ile jest zainteresowany pracą.

Czarna trumna w stajence

Grzegorz zginął nagle, rodzina nie miała pieniędzy na pochówek. Pracownice MOPR przyspieszyły wypłatę zasiłku dla pani Ewy, Pawlakowie dostali też czarną, prostą, najtańszą trumnę. Schowali ją w stajence, Grzesiowi, dzięki pomocy rodziny, kupili lepszą.

- Żadnej innej pomocy nikt nam nie zaoferował - mówią z żalem.

W Wielkanoc Grzegorz planował zaręczyny. Jego dziewczyna w czerwcu urodzi dziecko. To miał być wspaniały rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska