W środę nad ranem znaleziono na poboczu rozbity samochód, a w nim ciało kierowcy, mieszkańca Ustki, który był funkcjonariuszem służby więziennej. Czy byli świadkowie tej tragedii?
39-letni Jacek M. prawdopodobnie wracał swoim oplem astrą do domu. Gdy był między Sporyszem, a Rzeczenicą, jego auto na łuku wypadło z drogi, zjechało w dół i rozbiło się na drzewie.
Do wypadku doszło prawdopodobnie podczas nocy, gdy było ciemno i padał deszcz. Rozbity samochód zauważono dopiero rano. Zgłoszenie o wypadku dotarło do policji dopiero w środę o godz. 7.05. Kierowca już nie żył.
Jak dowiedzieliśmy się od człuchowskiej policji, zwłoki Jacka M. zostaną poddane oględzinom lekarskim, które mają określić, czy do śmierci mężczyzny mogły przyczynić się osoby trzecie. Jeśli udział ten zostanie wykluczony, sekcji nie będzie, a postępowanie zostanie umorzone, bo wówczas fakt, czy kierowca, zasnął, miał zawał, albo czy jechał za szybko, z prawnego punktu widzenia nie będzie miał już znaczenia. Inna kwestia, to pytanie, czy ktoś widział wypadek, a jeśli tak, to dlaczego nie udzielił kierowcy pomocy. Zdarzenie miało miejsce na dość ruchliwej drodze krajowej nr 25.
Sławomir Meler, rzecznik Aresztu Śledczego w Słupsku powiedział nam, że Jacek M. był funkcjonariuszem Działu Ochrony. Wyjazd, podczas którego zginął, nie miał charakteru wyjazdu służbowego. Jacek M. był na zwolnieniu lekarskim.
Źródło: Tajemniczy wypadek koło Rzeczenicy. Zginął strażnik więzienny z Ustki - www.gp24.pl.