Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Zagorzycach nie chcą więcej siłowni wiatrowych. "Migotania nie sposób wytrzymać"

Jadwiga Aleksandrowicz
Zofia Szczucińska z niepokojem patrzy na siłownie za świetlicą.
Zofia Szczucińska z niepokojem patrzy na siłownie za świetlicą. Fot. Jadwiga Aleksandrowicz
- Taka piękna wieś, najlepsze ziemie kujawskie, a tu takie paskudztwo na polach! - w Zagorzycach w gminie Radziejów ludzie mają dość wiatraków. A ma być ich więcej.

Jak w dyskotece

Zofia Szczucińska z niepokojem patrzy na siłownie za świetlicą.
Zofia Szczucińska z niepokojem patrzy na siłownie za świetlicą. Fot. Jadwiga Aleksandrowicz

Zofia Szczucińska z niepokojem patrzy na siłownie za świetlicą.
(fot. Fot. Jadwiga Aleksandrowicz)

Jedni mówią, że to grzech zabudowywać najlepsze gleby, które mogłyby rodzić pszenicę i buraki. Inni wspominają o działkach budowlanych, których pewno teraz nie uda się sprzedać, bo kto zechce mieć za oknem szumiący złom?! Tak nazywają siłownie wiatrowe, które wyrosły przed laty na zagorzyckich polach, niektóre w odległości około 200-300 metrów od domostw zwartej zabudowy wsi.

- Dziesięć lat temu pobudowałem dom. Zaraz potem pojawiły się te wiatraki - mówi Krzysztof Pieściński. - Dopóki były te po drugiej stronie drogi, dość daleko od mojego domu, nie przeszkadzały mi. Ale potem pojawiły się te za świetlicą. To już prawdziwy koszmar!

Mieszkańcy gminy Chełmża mają dwa wiatraki. Więcej nie chcą!

Pieściński oblicza, że od jednej z czterech stojących obok siebie wiatrowni dzieli go nie więcej niż 200 metrów.

- Są dni, że hałasuje to diabelstwo strasznie. Przecież to jakiś złom, a nie nowe konstrukcje. Słychać, jak terkoczą piasty - mówi. - No i to migotanie. Człowiek żyje jak w dyskotece.

Wiadomości z Radziejowa

Migotanie dokucza w dni słoneczne. Obracające się łopaty siłowni na zmianę zasłaniają i odsłaniają słońce, a wtedy ludzie mają w mieszkaniach tak, jakby kto im lampę za oknem zapalał i gasił.

- To okropnie uciążliwe. Boli mnie od tego głowa - mówi Wioletta Rajska. - Ani odpoczywać przy tym, ani pracować. A najgorsze jest to, że mam to migotanie z jednej i drugiej strony domu, od wschodu i od zachodu, bo wiatraki stoją i tu, i tu.

- Gdy migocze, to nie ma mowy o przeczytaniu gazety. Do tego jeszcze ten szum, a czasem wycie nie do wytrzymania, gdy jest większy wiatr - mówi z kolei Zofia Szczucińska. Obie mieszkają po tej samej stronie ciągnącej się przez wieś asfaltówki. Szczucińska ma nawet do wiatraków bliżej niż Rajska. Napatrzyła się w telewizji i naczytała, co może być, gdy się łopata takiej siłowni urwie i teraz tylko patrzy, co się dzieje, gdy powieje mocniej.

- Boję się na balkonie siedzieć - nie ukrywa. Prowadzi na balkon z widokiem na wiatraki. Jak inni we wsi jest przekonana, że siłownie, które stanęły kilka lat temu, nowe nie były, więc jej obawy są uzasadnione.

- Na Zachodzie je wywalają, a nasi sprowadzają i stawiają. Strach przy czymś takim mieszkać - dowodzi. Wierzy też, że objawy chorób od tych siłowni ujawniają się dopiero po dziesięciu latach.

- Czytałam dużo na ten temat - zapewnia i przekonuje, że ją też głowa boli częściej, odkąd stanęły te siłownie za świetlicą

Jeden z jej sąsiadów (woli się nie przedstawiać) też narzeka. Opowiada o uciążliwej "dyskotece", gdy przychodzi migotanie. Ustrzec się migotania nie sposób, bo - jak mówią ludzie - ani zasłony, ani rolety nie pomagają. Bożena Derenda dodaje, że ludzie się nie przyznają dziennikarzowi, ale ona wie, że niektórzy, ci najbardziej zdeterminowani, zasłaniają okna tekturami, żeby nie widzieć tego migotania. A i to nie pomaga. Najgorzej jest latem. Bo trudno siedzieć w domu przy zamkniętych i zasłoniętych oknach.

Strach przed farmami

Zagorzyce ciągną się wzdłuż drogi. Tylko kilka zabudowań leży z dala od nich, na polach. W zwartej części jest około 20 zabudowań, jedno przy drugim. Mniej więcej w środku, za świetlicą, stanęły cztery siłownie. Pracują dwie. Po drugiej stronie drogi, wśród pól kręci się pięć.

Do sądu z wiatrakami

- Nie wszyscy narzekają. Milczą ci, którzy ziemię pod te wiatraki sprzedali. Za parę groszy tylu ludziom zrobili niewygodę - oburza się Bożena Derenda, emerytowana urzędniczka. To ona postanowiła założyć komitet protestacyjny, ludziom oczy otworzyć, wbudzić ich czujność, uświadomić, że to, co mają teraz - to jeszcze nie wszystko. Siłowni wiatrowych ma przybyć, bo tu pod Radziejowem dobrze wieje. Jak ktoś zainwestuje, pieniądze same się kręcą.

- W całej gminie Radziejów ma być kilkadziesiąt siłowni wiatrowych, a w naszej najbliższej okolicy dwadzieścia osiem. Całe farmy. Jak w tym żyć?! - pyta. Z okien jej domu widać pięć zagorzyckich wiatraków. Stoją 350 metrów od zabudowań Derendów.

- Tu miało ich być w sumie dziewięć, aż do drogi, za którą są już Opatowice - pokazuje. - Po naszych protestach inwestor odpuścił. Staną tylko dwie siłownie - tłumaczy.
Derendową najbardziej denerwuje to, że ludzi takimi inwestycjami się zaskakuje.

- Niektórzy pokupowali sobie tu działki budowlane, postawili domy, a teraz się okazuje, że będą mieli w sasiedztwie wiatraki - mówi. - Konsultacji żadnych nie było, gdy przymierzali się do tych siłowni. Dopiero, gdy był już gotowy raport o oddziaływaniu na środowisko, dowiedzieliśmy się, co się święci. W listopadzie na piśmie domagaliśmy się od wójta zebrania. Odbyło się pod koniec stycznia - opowiada Derendowa.

Pismo-protest podpisało 32 mieszkańców ze Zagorzyc i Opatowic, a nawet z Radziejowa, bo - jak mówi Bożena Derenda - tam też ma stanąć wiatrak, przy ulicy Brzeskiej.

"Nie chcemy żyć w strasznym hałasie i uciążliwych warunkach, pogarszajacych stan naszego zdrowia i degradację środowiska naturalnego. Nie dopuścimy do stepowienia naszych gruntów" - napisali ludzie w proteście do wójta gminy Radziejów. Powołali się na opinie uczonych z profesorskimi tytułami, którzy dowodzą, że praca turbin wystawia organizm człowieka na oddziaływanie dźwięków niskiej częstotliwości, a to przyczynia się do wielu chorób, min. serca i układu krążenia, depresji, alergii, migreny, powoduje infekcje dróg oddechowych i bóle kręgosłupa.

Uczeni dowodzą też, że zagrożenie tymi chorobami może występować nawet do 8 km od turbin!
- W Zagorzycach te machiny oddalone są o 200-400 metrów od domów, a kolejne nie będą dalej - mówi Bożena Derenda.
- Co będziemy mówić o chorobach, których nie widać. Wystarczy włączyć telewizor czy spróbować rozmawiać przez telefon komórkowy, żeby się przekonać, jak oddziałują te siłownie. Obrazu nie ma, a z komórką biega się po mieszkaniu, żeby ominąć pole zakłóceń - dodaje Benon Derenda.

Bożena Derenda dowodzi, że dane, jakimi posługują się inwestorzy, nie mówią wszystkiego, podobnie jak raport o odziaływaniu na środowisko.
- Mówi się o natężeniu dźwięku jednej siłowni wiatrowej, a nie bierze pod uwagę całego zespołu stojących obok siebie wiatrowni - przekonuje.

Wskazuje też, że raport mówi o najnowocześniejszych rozwiązaniach, a doświadczenie pokazuje, że w rzeczywistości stawiane są konstrukcje przestarzałe, z zachodniego demobilu.

Ludzie mają też za złe, że w raporcie o oddziaływaniu na środowisko wiele miejsca poświęca się ptakom, innym zwierzętom, nietoperzom, a niewiele mówi o zdrowiu człowieka. I choć na styczniowym zebraniu autorki raportu wyjaśniały sprawy podnoszone przez mieszkańców, ludzie wiedzą swoje: za oknami im migoce, czasem nie można wytrzymać od hałasu łopat tnących powietrze, a strach przed urwaniem się łopaty też swoje znaczy. Więc więcej wiatraków tych nie chcą!

Bożena Derenda dziwi sie też, że gmina zmieniła front wobec całej sprawy.
- Na styczniowym zebraniu wójt i obecni radni solidaryzowali się z nami. Teraz to się zmieniło - mówi rozżalona. Daje do zrozumienia, że w grę mogą wchodzić jakieś łapówki.

Skąd ten szum?

Bożena Derenda stanęła na czele protestujących z Zagorzyc i Opatowic. Pisze pisma,odwołuje się, domaga szczegółowych informacji
(fot. Fot. Jadwiga Aleksandrowicz)

- Nie wiem, skąd ten szum wokół siłowni. Przecież na każdym etapie przygotowywania inwestycji mieszkańcy byli informowani. Przez internet, na tablicach ogłoszeń, kurendę (to rodzaj obiegowego pisma urzędowego - przyp.red.)- zapewnia inspektor Tadeusz Gąsiorowski z Urzędu Gminy w Radziejowie, do którego po odpowiedzi na wszelkie pytania o siłownie odsyła wójt Marek Szuszman. - Nikt nie protestował. Nie mamy żadnego wniosku czy pisma w tej sprawie. Protestować zaczęła pani Derenda, która nie jest stroną. Jej ziemia nie graniczy z żadną działką, na której stoją lub planowane są siłownie wiatrowe. Mimo to informujemy ją o wszelkich poczynaniach - zapewnia przedstawiciel gminy.

Komitet protestacyjny odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Czeka na decyzję. Przedstawiciel gminy twierdzi, że inwestor sam zrezygnował z budowy dwóch z czterech planowanych siłowni.
Problem w tym, że PPHu Eksport-Import MATOR Jolanta Matuszak, Piotr Matuszak sp. J. to nie jedyny inwestor. Do budowy siłowni wiatrowych w gminie Radziejów przymierzają się jeszcze dwie inne firmy. Ale to firma Matuszaków naraziła się mieszkańcom Zagorzyc.

Piotr Matuszak zapewnia. - Mam ważne pozwolenia, badania wykonane przez specjalistyczne firmy, robię wszystko zgodnie z prawem. Tymczasem podejrzewa się mnie o załatwianie spraw w sposób nieczysty, za łapówki. Zastanawiam się nad skorzystaniem z drogi prawnej, by uciąć te pomówienia - nie ukrywa. Jest wyraźnie rozżalony.

Energia wiatrowa. Inwestorom w Kujawsko-Pomorskiem wiatr wieje prosto w twarz!

- Jeszcze kilka lat temu byłem pionierem w tej dziedzinie, budowałem siłownie za własne pieniądze, promowałem pozyskiwanie energii z wiatru. Media pokazywały, chwaliły, byłem zapraszany do telewizji, żeby o tym opowiadać. Dziś robię to samo, a kreuje się mnie niemal na przestępcę, szkodzącego ludziom - mówi.

Przypomina artykuły sprzed lat w "Pomorskiej" na temat jego pionierskiej działalności. Podkreśla, że w Zagorzycach protestuje nie żaden komitet protestacyjny, a grupa ludzi, podburzonych przez Bożenę Derendę.

Na jednym z zebrań z mieszkańcami przyznał, że pierwsze siłownie, które stawiał, nie były nowe, ale teraz mają stanąć nowoczesne konstrukcje, z certyfikatami.
Tylko, że ludzie w Zagorzycach i sąsiednich Opatowicach w to nie wierzą. Dlatego protestują. Ich przykład okazał się zaraźliwy. Komitet protestacyjny zawiązał się także w Biskupicach. Tam też mieszkańcy nie palą się do krajobrazu z wiatrakami.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska