- Jest pan zadowolony?
- Przede wszystkim wielkie dzięki polskim kibicom, którzy stworzyli kapitalną atmosferę. Czuliśmy na boisku ich wielkie wsparcie. To, co wydarzyło się we wtorek - miało prawo ich zniechęcić. Dlatego jestem pełen uznania dla nich, że tak licznie stawili się na stadionie. Myślę, że swoją postawą ich nie zawiedliśmy.
- Czuje pan niedosyt z remisu 1:1?
- Chcieliśmy zagrać solidne spotkanie. Nie wystarczy tylko mówić:wygramy, wygramy... To stanowczo za mało. Po dobrym meczu, a jeszcze lepiej meczu zwycięskim, łat - wiej wówczas rozliczać. W wielu fragmentach spotkania potrafiliśmy konstruować płynne akcje. Szkoda, że drużyna straciła bramkę, ale kolejny raz pokazała charakter.
Czytaj też: Polska remisuje z Anglią. Wspaniały gol Glika
- Czy ten jeden dzień więcej do meczu z Anglią pomógł czy przeszkodził? Trener Anglików stwierdził, iż jego piłkarze byli we wtorek bardziej naładowani energią.
- Odpowiem tak: moi piłkarze byli jeszcze bardziej naładowani. Anglicy mogli mieć z nami jeszcze większe problemy we wtorek. Rozgrywanie meczu po nierozegranym meczu nie jest wcale tak łatwe jak się komuś wydaje. Wieczór, a zwłaszcza noc nie były łatwe dla zawodników. Tym większe słowa uznania, że potrafili zebrać się mentalnie jeszcze raz.
- Czy remis z Wyspiarzami to wiadomy znak, że narodziła się już drużyna?
- Coś wydarzyło się już w Czarnogórze, a spotkanie z Anglią potwierdziło, że idziemy we właściwym kierunku.
- Cieszymy się z punktu, ale... to drugi mecz, w którym gola strzela obrońca.Kiedy przyjdzie czas graczy ofensywnych?
- (śmiech)... w najbliższym spotkaniu.
- Znów jednak straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry. Czy poświęca pan z zespołem wystarczająco uwagi na ten element?
- W bramce, którą zdobył Rooney, było moim zdaniem więcej przypadku niż w zamiarze Anglika. Nie wiem nawet, czy Rooney dotknął piłki. Inna rzecz, że Gerrard świetnie wykonuje rzuty rożne i wolne.
- Liczył pan z jakim dorobkiem punktowym skończymy jesienne eliminacje?
- Wszyscy chcielibyśmy mieć tych punktów więcej, ale pamiętajmy, że mamy rozegrany mecz mniej.
Czytaj też: A gdyby ulewa zalała Wembley?
Czytaj e-wydanie »