Krzysztof Kałduński uważa się za człowieka uczciwego. Opowiadał, że przez lata pracy w "Klose", ale i później, wyrobił sobie opinię człowieka "dla ludzi".
Wytrzymał dwa dni
- Zawsze starałem się dbać o pracowników i myślę, że wspominają mnie dobrze. Prezesem w "Klose" zostałem, bo poprosili mnie o to przedstawiciele związków zawodowych - _mówi.
Kałduński za nieuczciwą i nierzetelną odebrał informację w jednej z gazet o nieterminowych wypłatach wynagrodzeń w zakładzie w Krzyżu, w którym pracuje. - Odpowiadam za terminy, za produkcję, a nie za finanse - mówił. - Natomiast po informacji w "Pomorskiej" dziwiłem się, że nikt z podwładnych nic nie mówi, wytrzymałem dwa dni i zapytałem, czy słyszeli, że kandyduję. Powiedzieli, że nie chcą, bym ich opuścił.
**Otwarty i wierzący
Kałduński twierdzi, że nadaje się na burmistrza. Nie powiedział jednak jednoznacznie, dlaczego. Nie odpowiedział też, dlaczego burmistrzem nie powinien już być Marek Jankowski. Długo się zastanawiał. Mówi, że zamierza postawić na przemysł drzewny i będzie ściągał do miasta inwestorów. Kandydat nie ma jeszcze programu wyborczego, pracę nad nim dopiero rozpocznie. Jako burmistrz będzie otaczać się ludźmi, którzy pomogą mu rządzić. Zdradził, że jest otwarty i nie pragnie rewolucji w ratuszu. - Chcę walczyć na argumenty, ale i po gentelmeńsku - _wyjawił.
Trzymamy za słowo. Warto dodać, że Kałduński przedstawił się jako praktykujący katolik, z zapałem czytający "Pielgrzyma".
