W ostatnich tygodniach do naszych skrzynek pocztowych wędrowała nie tylko korespondencja i gazetki reklamowe, ale także ulotki wyborcze. - Za każdym razem, gdy wyjmowałem listy, wylatywało kilka, a czasem kilkanaście innych druków - mówi Czytelnik. - Zdarzyło się, że wraz z wyborczą makulaturą, wyrzuciłem do śmieci rachunek za prąd.
Listy się nie mieszczą
Czytelnik podkreśla, że za skrzynkę pocztową, która znajduje się w klatce schodowej bloku niedawno zapłacił z własnej kieszeni 48 złotych. Oburza się więc, że do jego skrzynki ktoś wrzuca materiały, których sobie nie życzy. Zwraca też uwagę na to, że gdy różnych druków jest dużo, korespondencja, na którą czeka jest pomięta.
Jeszcze gorzej sprawa wygląda w przypadku nie bloków, należących do spółdzielni mieszkaniowych, ale domów jednorodzinnych. - Do mojej skrzynki, gdy ktoś wrzuci kilka druków, listy się po prostu nie mieszczą - mówi Czytelniczka. - Listonosz próbuje je upchnąć, ale wystają ze skrzynki i każdy ma do nich dostęp. Czy to tak powinno wyglądać?
Więcej w wydaniu papierowym GP