Ta sprawa wciąż bulwersuje. Włocławscy policjanci bili czy też zostali pobici? Na razie prokuratura we Włocławku postawiła dwóm mieszkańcom zarzuty napaści na funkcjonariuszy. Czy policjanci bili? To ma ustalić inna prokuratura.
W nocy z czwartku na piątek we Włocławku doszło do zatrzymania trzech młodych ludzi. Sprawa stała się głośna po tym, jak opublikowana została relacja opiekunów, z której wynika że dwóch zatrzymanych zostało przez włocławskich policjantów pobitych. Jeden z nich trafił do szpitala.
O policjantach z zarzutami czytaj tutaj
Co ustaliła włocławska prokuratura? Z dotychczasowych ustaleń wynika, że trzech policjantów Komendy Miejskiej Policji po meczu koszykówki przyszło do sklepu przy ul. Kaliskiej po piwo. Policjanci byli po służbie, kupili po jednym piwku. W okolicach sklepu przy ul. Kaliskiej i Planty podjechał do nich samochód.
K... y policyjne, jeszcze się policzymy
Policjanci zostali poproszeni o papierosy. Gdy odmówili twierdząc, że nie mają, usłyszeli "K...y policyjne, jeszcze się policzymy". Samochód odjechał, ale niedługo po tym do policjantów zbliżyła się grupa młodych ludzi licząca około 10 osób. I, jak ustaliła prokuratura, rzuciła się na funkcjonariuszy.
Czy policjanci odnieśli obrażenia? - Owszem - odpowiada Arkadiusz Arkuszewski, zastępca prokuratora rejonowego we Włocławku. - Jeden ma obrażenia twarzy, drugi został kopnięty.
Z dalszych ustaleń prokuratury wynika, że policjanci bronili się przed napastnikami, ale widząc, że nie dają rady, zaczęli uciekać.
Grupa młodych ludzi początkowo ruszyła za uciekającymi, ale odpuściła. Wtedy policjanci zadzwonili po posiłki do komendy.
Jeden z zatrzymanych przyznał się do napaści
Przyjechały radiowozy. Zatrzymane zostały trzy osoby- 19 - latek, drugi prawie 20-latek i kolejny niespełna 17-latek. Podczas zatrzymania stawiali opór. Zostali przewiezieni do komendy. Czy zostali pobici przez policjantów? - Jeden z dwóch przesłuchiwanych mówił, że został kopnięty - przyznaje prokurator Arkadiusz Arkuszewski. - Ale nie pamiętał tego, że brał udział w napaści na policjantów, zasłaniając się tym, że był mocno pijany.
Drugi z przesłuchiwanych przyznał się do udziału w napaści, ale zapewniał, że nie wiedział, że obiektem napaści byli policjanci. Sprawa trzeciego z zatrzymanych, niespełna 17-latka została natomiast skierowana do rozpoznania przez sąd rodzinny i do spraw nieletnich.
Dwóch spośród trzech zatrzymanych usłyszało zarzuty czynnej napaści na policjantów. To przestępstwo zagrożone karą więzienia od 1 roku do 10 lat.
Prokuratura prosi o kontakt świadków
Sprawę ewentualnego naruszenia nietykalności cielesnej podejrzanego ma zbadać inna prokuratura niż włocławska. Z takim wnioskiem "rejonówka" zwróciła się do Prokuratury Okręgowej we Włocławku. Jak wyjaśniał nam prokurator Arkuszewski, chodzi o to, żeby nie zarzucono prokuraturze stronniczości w sytuacji, gdy policja na co dzień współpracuje z prokuraturą.
W związku z toczącym się śledztwem w sprawie napaści na policjantów prokuratura rejonowa prosi o zgłaszanie się świadków zajścia w okolicach ulic Kaliskiej i Planty.
Tymczasem do komendanta głównego i wojewódzkiego policji wpłynęła skarga na włocławską policję. Dotyczy zatrzymania nastolatków.
Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, pismo ze skargą do inspektora Pawła Spychały, komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy wystosował dziadek 17-latka, który po zajściu z ubiegłego tygodnia wciąż przebywa w szpitalu z powodu urazu głowy. Policja jednak oficjalnie sprawy nie komentuje. - Nawet ujawnienie, czy w jakiejkolwiek sytuacji ktoś skierował skargę na zachowanie funkcjonariuszy, czy też nie, nie jest informacją publiczną - tłumaczy podinspektor Monika Chlebicz, rzeczniczka prasowa kujawsko-pomorskiej KWP. I dodaje: - Mamy obowiązek rozpatrzyć każdą skargę, która wpływa. Takie pismo kierowane przez obywatela nawet nie musi mieć w tytule słowa "skarga", ale jeżeli z jego treści wynika, że są sformułowane zarzuty, pretensje pod adresem policjantów, to sprawa jest wyjaśniana.
A może być co wyjaśniać. Z relacji dziadka wynika bowiem, że "wnuk był katowany będąc w kajdankach, najpierw w radiowozie, potem poprawiono mu w komendzie. Wprowadzili ich trzech do jednego pokoju, zgasili światło i pozwolili tym pijakom sprzed sklepu na festiwal bicia. W. ma ślady butów na ciele i na głowie. Telefon, który przy nim znaleziono na komendzie, policjanci celowo zniszczyli rzucając o podłogę"
Głos w sprawie zabrali internauci. - Skandal - pisze jeden z nich. - Policja nie ma prawa tak traktować nikogo! Nie po to dajemy im kredyt zaufania. To szczególny zawód i oczekujemy szczególnych umiejętności. Psychologicznych też! Popisywanie się swoją władzą nad młodocianym podpitym to niestety norma dla niektórych "policjantków". Nie zgadzajmy się na to!
Ale są i takie wpisy: - Droga komendo policji, przełożeni jak i funkcjonariusze patrolujący ulice, do Was piszę ten komentarz. Czy Wy nie widzicie, co się dzieje z tym miastem? Nie zauważacie, że banda patologicznej gównarzerii robi z tego miasta syf? To co sie dzieje w rejonach ulic Kaliskiej-Planty, Kaliskiej-Dziewińskiej wola o pomstę do nieba. Smrody chodzą w bandzie (...) , a patrole policji , które tamtędy jadą udają, że nic nie widzą. Ta afera jest efektem Waszego zaniedbania, przymykania oczu na występy tych patusów. (...) Żądamy od Was, byście zrobili z nimi porzadek, bo już nie tylko nam-obywatelom, ale i Wam dobierają sie do tyłków.
Do zobaczenia - premiery kinowe kwiecień 2018.