Zniszczeń jest więcej. Tyle, że nie rzucają się one w oczy tak mocno, jak wyrwany od strony ul. Curie-Skłodowskiej segment płotu i zwisające bezwładnie siatki, których celem jest zatrzymywanie wykopanych na aut piłek. Wiszą, bo ktoś wspiął się na wysokość czterech metrów i pozrywał stalowe linki. - Boisko ze sztuczną nawierzchnią, którego budowa kosztowała 170 tys. zł, jest naszym oczkiem w głowie - ubolewa Małgorzata Urban, dyrektor ZSS nr 1. - Uczulamy uczniów, by dbali o nie, dlatego tak trudno jest im zrozumieć to, co się stało. Zresztą my również nie możemy tego pojąć.
Na czas wakacji w szkole zostawiono otwartą jedną z furtek. Właśnie po to, by nikomu nie przyszło do głowy przeskakiwać przez nowy płot. Urban jest przekonana, że chuligańskie wybryki nie są dziełem uczniów jej szkoły, ale młodych ludzi, zapewne w większości mieszkańców osiedla Marianki. - Wiemy, że nierzadko były to już osoby dorosłe, bo podjeżdżali pod szkołę samochodami - zauważa. - Natomiast butelki po różnego rodzaju alkoholach oraz woreczki wskazujące na narkotyki świadczą, że odwiedzali to miejsce nie tylko w celach sportowych.
Więcej patroli
Pojawił się pomysł, aby w miejscu wyrwanego przęsła zainstalować kolejną bramkę. Czy takie rozwiązanie uchroni płot w przyszłości? Pewności nie ma. Pomoc deklaruje straż miejska, choć, jak podkreśla komendant, złapanie kogoś w chwili, gdy niszczy mienie publiczne, jest niezwykle trudne. - Zwrócę uwagę strażnikom, aby częściej pojawiali się w tej okolicy - mówi Roman Witt. - Zwłaszcza w godzinach popołudniowych.
Jednocześnie pojawia się prośba do mieszkańców okolicznych bloków, aby nie obawiali się powiadomić policję lub straż miejską, jeśli będą świadkami dewastacji.