https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Więcej wolno

Janina Paradowska
Pan wicepremier Roman Giertych lekceważy młodzieżowe i nauczycielskie protesty. Ma w zasadzie jedną dyżurną odpowiedź - demonstrują bojówki SLD albo zwolennicy legalizacji narkotyków.

Otóż może są to argumenty użyteczne, choć jakości marnej, w walce politycznej, do jakiej wicepremier jeszcze jako parlamentarzysta przywykł. W walce z młodzieżą i nauczycielami mogą się okazać mało przydatne. Na razie przed owymi bojówkami pan wicepremier, jak by nie było chłop nie taki mały, schował się za kordonami policjantów. Może lepiej było jednak porozmawiać, nawet jeżeli manifestacja była nielegalna. Tradycja nielegalnych manifestacji w obecnym rządzie jest zresztą długa. Wicepremier Andrzej Lepper namanifestował się nielegalnie i jakoś państwu to nie bardzo przeszkadzało. Nie spieszyło się z pokazywaniem swojej siły. Z górnikami negocjuje się do upadłego, nawet sam prezydent podejmuje się mediacji, a z dzieciakami rozmawiać się nie chce, bo to przecież godne pogardy postkomunistyczne bojówki.
Prawda, protestujący nastolatkowie nie mają jeszcze tej siły przebicia, jaką mają górnicy czy choćby wszechpolacy Romana Gierytcha, z których jeden został nawet ministrem gospodarki morskiej (miał być jeszcze od rybołówstwa, ale na razie nie ma takiego działu administracji rządowej i pilnie go się powołuje). Został ministrem i od razu wykazał się nadzwyczajną zaradnością. Kolegę umieścił w okolicach władz telewizji, drugiego wepchnął na wiceszefa Urzędu Morskiego w Szczecinie, dla żony zapragnął posady w organizacji polsko-niemieckiej, ale tu już spokojny zwykle premier Kazimierz Marcinkiewicz nie wytrzymał i powiedział - nie. Może kiedyś nastolatkowie, na których nasłano policję, nauczą się tak szeroką garścią czerpać z życia. Może jednak lepiej, żeby się nie nauczyli? W każdym razie czasy są takie, że pod hasłem walki z układem można dzisiaj wziąć wszystko.
Są to więc czasy niezwykle ciekawe. Prezesem PZU można zostać nie mając żadnych kwalifikacji i na dodatek na karku wątpliwości co uczciwości. "Rzeczpospolita" codziennie opisuje nowe problemy związane z niejasnymi interesami prezesa PZU i jego przeszłością, inne media mówią o tym we wszystkich serwisach, a władza ma to za nic. Władza nawet prezesa usprawiedliwia. Taki na przykład prokurator krajowy pan Janusz Kaczmarek przy okazji zatrzymania przyrodniego brata Leszka Millera, z którym były premier nie utrzymywał stosunków, o czym wszyscy od lat wiedzieli, gdyż sprawa była publiczna, przez trzy dni nie schodził z wizji. Snując polityczne opowieści zastrzegał, że wprawdzie żaden korupcyjny trop nie prowadzi na razie (to "na razie" podkreślał ze szczególnym naciskiem) do Leszka Millera, ale z pewnością prokuratura byłego premiera przesłucha. Nie bardzo wiadomo, w jakiej sprawie, ale przecież przesłuchać nie zaszkodzi. Tak fantastycznie prokuratorzy pracują, że niczego nie przeoczą!
Natomiast nie było powodu, by przesłuchać nowego prezesa PZU, co prokurator natychmiast wyjaśnił, choć już na pierwszy rzut oka wątpliwości są zdecydowanie większe niż wobec jakichś tam ewentualnych powiązań między Leszkiem Millerem a jego bratem przyrodnim. Sprawę zresztą pozytywnie dla prezesa PZU rozstrzygnął poseł Gosiewski stwierdzeniem, że wszystkie wątpliwości, to przejaw tego, że jeszcze broni się stary układ związany z odwołanym prezesem. Czyli wszystko jest jasne. I tylko premier Marcinkiewicz został trochę wystawiony na out, bo zażądał informacji, najzupełniej - jak się okazuje - zbędnych. Teraz jest po prostu tak, że zdecydowanie więcej wolno. Żeby tylko jeszcze uczniowie i nauczyciele pokochali swego ministra, byłoby już naprawdę wspaniale. Autorka jest publicystką tygodnika "Polityka"

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska