
Chcieli ich napaść, przestraszyli się dziecka
"Jak byłam mała, to tata odwoził mnie nocnym na kolonie. Jechaliśmy tylko w dwóję w pierwszej klasie, więc rozłożyliśmy siedzenia. Tata od razu zasnął, a ja jak zwykle miałam z tym problem. W pewnym momencie dwóch typków weszło do przedziału, a jeden stał blisko taty i naszych rzeczy. Widziałam to w szybie. Odwróciłam się, oni krzyknęli "dziecko" i wyszli. Innym razem nad drzwiami ktoś poodklejał literki i zamiast napisu: "PO SYGNALE WYSIADANIE WZBRONIONE" zostało" "PO SYGNALE WYDANIE BRONI".

Konduktor został na peronie
"Pociag opóźniony o godzine. Mogilno. Konduktor pośpiesza mnie i córkę, że mamy wsiadać gdziekolwiek, a nie do właściwego wagonu. Wsiadamy. Gwiżdże, zatrzaskuje drzwi, odjeżdżamy. On z pośpiechu został na peronie i pyta mojej mamy: "A co ja teraz mam zrobić?"

Z kibicami Arki Gdynia
"10 lat temu pojechałam nad morzem ze znajomymi. Trafiliśmy do wolnego przedziału, gdzie byli studenci jak my, więc gadka szmatka i jakoś pech chciał, że od Warszawy jechali kibice na derby z Arką Gdynia, a w przedziale obok trwała impreza i było tak najpierw po odgłosach miło, ale potem wrzaski, krzyki, jakieś: "siadaj tu". Strach było do toalety wyjść bez obstawy, bo z tego przedziału to raz ktoś wolał: "Ej, laski, chodźcie się napić". W końcu na jakiejś stacji ci z tego przedziału poszarpali konduktora, a ten zaraz wezwał sokistów... Ci przez pomyłkę wpadli do nas i ten sokista się patrzy na nas i mówi do tego konduktora: "Panie, takie chuchra Pana poszarpały", a on krzyczy: "Jakie chuchra, ten jeden bydlak to napakowany na sterydach! Gazem ich! Obok siedzą tamte mięśniaki".Jak tam wpadli to tylko łomot było słuchać. Myślałam że ścianę w przedziale rozwalą".

Świr w Radomsku
"W Radomsku do pociągu wsiadł jakiś świr. Wysiadałam na następnym przystanku. To było najdłuższe 20 minut mojego życia. Świr zeżarł moją czekoladę, opowiedział mi trochę o sobie, że jest błękitny, ma nadludzkie siły i w ogóle. Ale, gdy mi się zwierzył, że matka nie chce wpuścić go do domu i nie ma się gdzie podziać i ma ochotę kogoś zabić, bałam się bardziej. Napił się mojej wody i stwierdził, że jedzie ze mną. Na szczęście, na przystanku się ulotnił, bo przyszli po mnie rodzice".