Gracze Olimpii lepszego początku sezonu nie mogli sobie wymarzyć. Są absolutnym beniaminkiem zaplecza Ekstraklasy, który zmierzył się na wyjeździe z drużyną pewną swego. W maleńkich Stróżach nikt nie oczekiwał innego wyniku, niż wygrana Kolejarza. Kiedy grudziądzanie spóźnieni, po podróżniczych perypetiach, wychodzili na rozgrzewkę z trybun usłyszeli: - "Trójkę" dostaniecie i szybko stąd wyjedziecie - krzyczeli kibice, którzy prawie w komplecie wypełnili kameralny stadion.
Co ciekawe, obserwowali mecz także z okazałego budynku Ośrodka Rehabilitacyjnego im. Ojca Pio. Wszystkie okna i balkony były szczelnie wypełnione publiką, która żywo reagowała na boiskowego wydarzenia. Na marginesie jedna uwaga: szkoda, że w okresie wakacyjnym fani biało -zielonych nie zorganizowali wyjazdu i nie uczestniczyli w historycznym meczu swoich pupili. Piłkarzom byłoby zapewne milej świętować wygraną ze swoimi kibicami.
Grudziądzanie nic sobie nie robili z uwag kibiców, tylko realizowali założony plan, zakładający wywiezienie punktów. W pierwszej połowie wychodziło to nie najlepiej. Jednak po przerwie gołym okiem było widać większą klasę grudziądzkiego zespołu. Dwa gole to był najmniejszy wymiar kary. Przy odrobinie większej koncentracji i innym rozwiązaniu akcji, wygrana mogła być jeszcze bardziej okazała.
- Wygraliśmy jak najbardziej zasłużenie - stwierdził Janusz Dziedzic, który ustalił wynik meczu na 2:0, pewnie wykonując rzut karny. - Byliśmy zespołem lepszym. Jednak nie popadamy w żaden hurraoptymizm, tylko twardo stąpamy po ziemi. Trzeba już myśleć o następnym meczu w Łęcznej - dodał napastnik Olimpii. Jego transfer już się spłaca. To duże wzmocnienie drużyny. Jego doświadczenie i boiskowe cwaniactwo jest nieocenione.
Ryzyko trenera
W pierwszej jedenastce zagrał pozyskany w piątek Maciej Dąbrowski. - Po zaledwie dwóch treningach zaryzykowałem i zdecydowałem się go wystawić - powiedział trener Marcin Kaczmarek. - W szatni powiedziałem chłopakom, że kto nie ryzykuje, to nie wygrywa. Zagrał bardzo poprawnie. Popełnił jakieś drobne błędy, ale generalnie trzeba go ocenić pozytywnie. Podoba mi się jego pewność siebie. Wierzę, że będzie dla nas dużym wzmocnieniem - przyznał szkoleniowiec Olimpii.
Od razu po zakończeniu meczu z Kolejarzem zaczęły się przygotowania do spotkania z Bogdanką (sobota, 17). Jeszcze w Stróżach zawodnicy odbyli odnowę biologiczną. Potem udali się w podróż powrotną. Poniedziałek był dniem wolnym, a od wtorku szlifowanie taktyki na mecz w Łęcznej.
Bliscy ogrania faworyta
Pomimo, że zawodnicy Zawiszy byli niezadowoleni po meczu z Sandecją Nowy Sącz (1:1), trzeba się cieszyć z remisu. To przecież punkt wywalczony z silną ekipą, która od dwóch sezonów plasuje się w czołówce I ligi. - Jednak ten punkt nas nie cieszy, ze względu na to, co wydarzyło się na boisku - stwierdził Łukasz Skrzyński, nowy kapitan Zawiszy. - Byliśmy lepsi pod każdym względem: przygotowaniem fizycznym, organizacją gry i stworzonymi sytuacjami bramkowymi. Do przerwy mieliśmy dwie dogodne okazje do zdobycia bramek. Na tym poziomie niewykorzystane okazje się mszczą. Tak też było, bo rywale po przerwie może ze dwa razy dostali się w okolice naszego pola karnego i zdołali wyrównać. Cieszę się, że niektórzy chłopacy stanęli na wysokości zadania. Świat stoi przed nimi otworem. Mam nadzieję, że dzięki pracy i skromności będą się rozwijali. Idziemy w dobrym kierunku. Jesteśmy przekonani, że z tą publicznością stworzymy klub, który awansuje do Ekstraklasy - uważa stoper bydgoskiej drużyny.
Zgodne zdanie szkoleniowców
Wydaje się, że bydgoskiej drużynie potrzeba tylko czasu i cierpliwości. Podkreślał, to Mariusz Kuras, trener Sandecji, wcześniej pracujący w Zawiszy. - Ten zespół może grać jeszcze lepiej i będzie bardzo trudno o punkty w Bydgoszczy - stwierdził. Z kolei Janusz Kubot, trener niebiesko - czarnych, mówił o tym, że nie udało się sprawdzić taktyki w żadnym meczu sparingowym.
Obaj szkoleniowcy podkreślali, że mecz toczony był w szybkim tempie. Ich zdaniem jak na inaugurację poziom spotkania był całkiem dobry. W ich opinii sytuacji bramkowych też było całkiem sporo. Żałowali, że nie padło więcej goli, które są esencją futbolu. Może o więcej bramek bydgoszczanie pokuszą się w niedzielnym meczu wyjazdowym w Niecieczy?