- Świat jest zagoniony. Trwa walka o przetrwanie, o pieniądze. Nie często człowiek zagląda do Słowa Bożego. Ściśle trzymamy się Ewangelii i tego, co mówi Biblia. Nawet staramy się żyć i postępować zgodnie z Ewangelią. Rozwiązania problemów szukamy w piśmie świętym - mówi pastor żnińskiego zboru, Bogdan Judek, na co dzień pracownik Rolniczej Spółdzielni Pracowniczej w Gogółkowie.
Bogdan Judek przez większość życia był katolikiem. Dziś wspomina, że był nawet gorliwym katolikiem. - Nawet świętoszkiem mnie nazywali. W 1987 roku zaczął wnikliwie czytać Biblię. - Chciałem dużo zmienić w życiu swoim i swojej rodziny. Żonie wypominałem, jak się powinna zachowywać. Widziałem jej błędy, swoich nie dostrzegałem. Nie mogłem sobie poradzić ze swoimi nałogami. Dużo piłem i paliłem. Dopiero poprzez czytanie Słowa Bożego zacząłem się zastanawiać nad tym co robię, co mówię. Potrzebowałem wsparcia drugiej osoby. Chciałem udać się do księdza. Wcześniej jednak poznałem ewangelika. Zacząłem inaczej myśleć.
Zatopiony stary człowiek
Na początku razem z żoną nie mogli się zdecydować. Rano jeździli do kościoła katolickiego, po południu do kościoła ewangelicznego. - W końcu stwierdziliśmy, że nie możemy całe niedziele tracić na jeżdżenie po kościołach. Tu prawda wydawała nam się bliższa. Postawa tych ludzi też była inna. Ich problemy i troski rozwiązywane są wspólnie. Człowiek nie jest pozostawiony sam sobie. Podjęliśmy decyzję.
Wziął chrzest wodny i przez całkowite zanurzenie zademonstrował przed zborem, że "stary człowiek" został zatopiony, a narodził się "nowy" - do nowego życia, nowej społeczności i stał się członkiem zboru. Początkowo jego znajomi, sąsiedzi nie mogli zrozumieć jego decyzji. Śmiali się z niego. Wyszydzali. On twierdzi, że zwyciężył. Od czasu, gdy podjął tę decyzję, nie wziął ani kieliszka do ust, nie zapalił ani jednego papierosa, nie zaklął. Sąsiedzi i koledzy z czasem się do tego przyzwyczaili. Dziś jest dla nich w wielu dziedzinach autorytetem.
Pamiątka zmartwychwstania
Święta wielkanocne obchodzą w tym samym czasie co katolicy. Szczególnym dniem jest dla nich wielkopostny piątek. - Rozważamy śmierć pana Jezusa. Czytamy Ewangelię. Słuchamy kazania. Modlimy się. Śpiewamy. Dodatkowo robimy jeszcze Pamiątkę. U nas się to tak nazywa. Mogę to porównać do katolickiego przyjmowania Komunii Świętej. Tylko, że my dosłownie spożywamy chleb i wino. Łamiemy się chlebem i rozdajemy tym, którzy chcą przyjąć. Pamiątkę zmartwychwstania obchodzimy w każdą pierwszą niedzielę miesiąca. Ten wielki piątek jest więc wyjątkowy.
Nie każdy może przyjąć Pamiątkę. - Jeśli ktoś jest w konflikcie z bratem lub siostrą i nie ma tego stosunku uregulowanego w danym momencie, to nie powinien przystępować. Jeśli mimo to przystąpi do Pamiątki, to wówczas "zjadać" będzie własny sąd. W ich Kościele nie ma instytucji spowiedzi. W Kościele katolickim oprócz postawy niektórych księży i katolików, których spotkał w swoim życiu, właśnie spowiedź najbardziej go drażniła. Nie rozumiał, dlaczego przez drugiego człowieka ma prosić Boga o przebaczenie. Teraz rozmawia z Bogiem bez pośrednika - klęcząc w domu, spacerując po lesie. Jeśli ktoś przewinił względem drugiej osoby, musi ją przeprosić. - Najlepiej przeprosić i wybaczyć w zarodku, od razu. Jeśli u brata naszego lub siostry widzimy grzech, napominamy. Jeśli grzech nadal jest widoczny, napominany przez drugą, trzecią osobę. A jeśli i to nie skutkuje, napominamy w obecności całego zboru. A jeśli nadal się nie napomni, to jest zawieszony w czynnościach członkach, a w skrajnych przypadkach całkowicie wykluczony ze społeczności.
Niedziela wielkanocna nie jest przez nich szczególnie uświęcona. Pamiątkę zmartwychwstania obchodzą co miesiąc. - W niedzielę wielkanocną siadamy przy stole, przy cieście i kawie. No i nasze nabożeństwo nie kończy się po godzinie, czy po dwóch, lecz trwa znacznie dłużej. Po nabożeństwie siadamy przy wspólnym stole i dyskutujemy ze sobą. Poruszamy codzienne nasze sprawy, żartujemy. W domu na stołach u wiernych Kościoła pojawia się nieco więcej jedzenia niż zwykle. - Nie przykładamy jednak szczególnej wagi do konkretnych potraw, które tego dnia zwykle pojawiają się na polskich stołach.
Ludzie mylą ze świadkami
Czasami można ich spotkać na ulicy bądź chodzących od domu do domu, rozdających traktaty z cytatami z Ewangelii i zaproszenia na nabożeństwa. Niektórzy mylą ich ze Świadkami Jehowy. - _Nie raz musimy długo tłumaczyć i wyjaśniać, że nie jesteśmy świadkami, że jesteśmy z innej społeczności. Trafiamy też na ludzi, którzy w ogóle nie chcą rozmawiać na temat Słowa Bożego. Mówią, że jest im to do niczego nie potrzebne. Pan Jezus też nikogo nie przymuszał, nikomu się nie narzucał. Głosił wszystkim wokół. A kto przyjął, ten przyjmował. Ich wola. Ja przyjąłem. _Dziś nie żałuje. Jak mówi, Biblia steruje życiem jego i jego rodziny. Wraz z pozostałymi członkami Kościoła spotykają się dwa razy w tygodniu - w czwartki i niedziele. Dodatkowo, jeśli ktoś ma poważny problem do rozwiązania, zwołują specjalne spotkania lub umawiają się, by każdy w tym samym czasie na uboczu modlił się w określonej intencji. Podobno pomaga.
Ewangeliczni Chrześcijanie
Kościół Ewangelickich Chrześcijan korzeniami sięga 1908 roku. W Kowlu zawiązała się pierwsza ewangeliczna społeczność. Przed II wojną światową ruch był bardzo rozbudowany. Tworzyło go 131 zborów, 1223 placówek i stacji misyjnych, 27.000 wiernych. Po wojnie działalność tego ruchu przygasła. Dziś tworzy go 30 zborów i 30 placówek, około 2.500 wiernych. Jeden ze zborów znajduje się w Żninie. Liczy 24 wiernych.
Wielkanoc przy kawie
Dariusz Nawrocki

Pastor żnińskiego zboru, Bogdan Judek, na co dzień pracownik Rolniczej Spółdzielni Pracowniczej w Gogółkowie.
W wielkopostny piątek poszczą mocniej niż katolicy. Nic nie jedzą i nic nie piją. W gminie Żnin jest ich 24. Od 10 lat tworzą zbór Kościoła Ewangelicznych Chrześcijan.