Dendrolodzy nie mają wątpliwości, że wycinka konarów osłabia drzewa i apelują do samorządowców,aby przestali to robić.
Toruńscy urzędnicy wiedzą jednak swoje i na prośby fachowców są głusi. Po sygnałach Radia GRA w tym roku coś się jakby zmieniło na korzyść, bo magistrat zmniejszył nakłady na cięcia.
Nie 470, tak jak to było w ubiegłym roku, a równe 200 tysięcy złotych zapisane jest w tegorocznym budżecie na wycięcie konarów drzew. Miejscy urzędnicy nadal jednak wydają grube pieniądze na zabiegi, które powodują, że często rozłożyste i piękne drzewa w mgnieniu oka zamieniają się po prostu w słup.
Taki widok niestety możemy spotkać w niemalże każdym miejscu Torunia. Przykład? Ulica Rydygiera na toruńskim Rubinkowie. Konary i gałęzie drzew są tam powycinane w stu procentach. Zdaniem Kingi Nowak-Dyjety z Instytutu Dendrologii PAN w Kórniku nie jest to ani ładne, ani tym bardziej zdrowe dla drzew:
Jeśli tak mówią specjaliści, to czemu urzędnicy w Toruniu tak robią? Tłumaczą, że głównie chodzi o nasze bezpieczeństwo. - Nie jesteśmy przecież rzeźnikami - twierdzi Tomasz Kozłowski, który w magistracie jest odpowiedzialny za utrzymanie zieleni. Faktem jest jednak to, że w naszym mieście o wycinkach konarów decydują ludzie, którzy są do tego jedynie przyuczeni. W Urzędzie nie ma ani jednego dendrologa.
W dobie budżetowych cieć każda złotówka się liczy. Dlatego powstrzymanie się od wycinki roślin, dobrze wpłynie i na kondycję drzew i na kondycję naszej miejskiej kasy.