Na razie, na miesiąc, przerwał treningi co oznacza, że jego występ w igrzyskach olimpijskich w Londynie stanął pod wielkim znakiem zapytania.
Mikołaj Burda 10 marca, dzień przed wyjazdem reprezentacyjnej ósemki na kolejne zgrupowanie do Portugalii, wraz z małżonką udał się do jednego z toruńskich lokali na spotkanie ze znajomymi. Tam został zaatakowany przez nieznanego sprawcę. Otrzymał uderzenie w głowę, po którym upadł, tracąc przytomność.
Wykryto krwiaka w głowie, który zdaniem lekarzy miał być niegroźny. Po tygodniowym pobycie został wypisany ze szpitala i rozpoczął lekkie treningi. W czwartek stawił się na kolejne badania tomografem.
- Niestety, wyniki nie są dla mnie optymistyczne. Krwiak się znacznie powiększył. W związku z tym lekarze zalecili mi miesięczny rozbrat z wiosłowaniem. Jak najmniej ruchu, dużo odpoczynku. W połowie kwietnia przejdę kolejne badanie. Jeżeli wyniki nadal będą negatywne, to być może będę musiał poddać się operacji - tłumaczy zawodnik.
Burda w tej sytuacji nie dołączy do kolegów z reprezentacji przygotowujących się w portugalskim Lago Azul do olimpijskiego sezonu.
- Na razie jego miejsce w łodzi zajął Bartosz Zabłocki - zdradza Wojciech Jankowski, trener ósemki. - Miałem nadzieję, że nie będzie żadnych powikłań i Mikołaj szybko do nas dołączy, a tak sytuacja bardzo się komplikuje.
- Doskonale zdaję sobie sprawę, że ten uraz może zamknąć mi drogę na igrzyska. Wierzę, że jeszcze zdążę się pozbierać i wrócę do osady. Na razie jednak zdrowie jest najważniejsze - kończy zasmucony wioślarz.