- Do szkoły, pracy, lekarza docieramy umazani od błota. Niektórzy w ogóle nie mogą dojechać, bo grzęzną w mazi. W razie tragedii, nie ma szans na przeżycie - pogotowie tu nie dojedzie - wyliczają mieszkańcy Bochlina i Tryla koło Nowego.
Wczoraj wezwali burmistrza do Tryla. - Niech sam zobaczy, jaki nam los zgotował! O ile tu dojedzie - dodają. - W innych gminach nie ma takiej tragedii. Tam robi się coś, żeby do niej nie dopuścić. A u nas? Nic się nie dzieje. Niech sobie ludzie brodzą w błocie, burmistrza to nie obchodzi.
Cierpliwości
Problem wraca co rok. - Tylko wczesną wiosną, gdy ziemia jest jeszcze zmarznięta - tłumaczy Stanisław Butyński, burmistrz gminy Nowe. - Wystarczy kilka ciepłych dni i sytuacja się unormuje. Gdy grunt wyschnie, wyrównamy drogę. Teraz to bez sensu. Równiarka tylko poprzewraca błoto. Wystarczy, że przejedzie jeden samochód i znowu porobi koleiny. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i przeczekać przedwiośnie.
- To jakieś żarty! - wściekają się mieszkańcy. - Cierpliwość już dawno się nam skończyła. Żądamy przejezdnych dróg!
Potrzebuję 20 mln zł
Wygląda na to, że się ich szybko nie doczekają. - Nie mam czym ich utwardzić. Kombinuję jak mogę, żeby coś wysupłać - tłumaczy Butyński. - Tłuczeń trzeba wieźć aż ze Strzegomia, bo ten z Piechcina jest wapienny - nie nadaje się. Gruzu nie mam, a szlaki na drogi gminne wysypywać już nie wolno.
Alternatywą może być odpad z cegielni Opaleń w Pomorskiem. - Podobno ładnie się ubija, ale pyli latem. Dlatego mogliśmy go wysypać tylko na odcinkach bez zabudowań. Zrobiliśmy to w ubiegłym tygodniu w Rychławie i właśnie w Trylu - podkreśla burmistrz. Zapewnia przy tym, że nie zamierza spocząć na laurach i będzie szukał rozwiązania. - Ruszyły wreszcie programy pomocowe na budowę dróg. Będziemy się ich trzymać, bo tylko z pomocą Unii Europejskiej możemy zbudować porządne nawierzchnie - wyjaśnia burmistrz. - Na remonty wszystkich dróg, które ich wymagają, potrzebuję ze 20 milionów złotych. Skąd je wziąć?