Pszczoły miały zagościć na dachach pod innymi chojnickimi adresami, ale szczęśliwie przygarnął je ks. dziekan Jacek Dawidowski. Gdy o kościelną miejscówkę dla nich zapytał wicestarosta Mariusz Paluch, nie licząc na wiele, ks. miał się podobno wyrazić się, że czekał na to pytanie przez całe życie.
Miejskie pszczoły, z kościelnym błogosławieństwem, będą wylatywać do miejskich ogródków i na balkony. Będą zapylać, więc skorzystamy, bo ogrodniczy urobek będzie dorodniejszy. Teraz w pszczelej rodzinie jest prawdopodobnie od 5 do 10 tys. pszczół, choć może być i 20 tys., a w sezonie letnim może być ich nawet 100 tys. Teraz są zbite w kłębie - muszą ogrzać królową matkę. Jak przyjdzie czas (właściwa temperatura) będzie i czerwień matki - czyli składanie przez nią jaj.
Miejsko-kościelne pszczoły będą eksperymentem, bo nie tylko że stosunkowo rzadkim w kraju, ale i ze względu na inne ich odżywienie pszczelarze liczą na ciekawe smaki. Do tego można je także traktować jako latające laboratoria, które zaświadczają najlepiej o stanie naszego środowiska.
Chojnicki szpital ma stratę. Księgowo - 10 mln zł, realnie - 4,5 mln zł
Od lat słyszymy, że pszczół na świecie jest coraz mniej, a świadomość tego, że bez nich życia na Ziemi nie będzie, rośnie na rok. Stąd warto się zastanowić, co my możemy zrobić dla pszczół, a więc i dla nas.
W mieście to np. trawniki - wcale nie powinniśmy ich przycinać równiutko kosiarką, bo wtedy zanika koniczyna, która jest najbardziej miododajną rośliną. A starosta Marek Szczepański przyznaje, że trzeba rozważyć bardziej swobodne koszenie poboczy, bo takie pod sznurek na Zachodzie jest nieaktualne. A kto nie ma ogródka, ten może posadzić zioła w doniczkach na balkonie. Miejskie pszczoły będą wylatywać na ok. 3 km. Może dolecą i do Was!
