www.pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
Poszło o konkurs ofert, który Urząd Miasta ogłosił w jednej z ogólnopolskich gazet w październiku ubiegłego roku. "Laweciarze" zarzucają Ratuszowi, że nie poinformował ich o tym terminie konkursu. Mimo że wcześniej, w pisemnym oświadczeniu wyrazili chęć wystartowania w najbliższym konkursie.
Zmienił się termin?
- Już od lutego pytaliśmy w Urzędzie Miasta, kiedy będzie wybierane przedsiębiorstwo wykonujące zlecenia miasta - mówi Wiesław Paterski, właściciel jednej z bydgoskich firm holowniczych. - W odpowiedzi z kwietnia było zapewnienie, że najbliższy przetarg odbędzie się dopiero w grudniu 2010 roku, albo w styczniu.
"Laweciarze" byli zatem przekonani, że nie przegapią terminu i będą mogli na równi z innymi walczyć o umowę z miastem. Dla ścisłości, chodzi o zlecenia na usuwanie pojazdów zaparkowanych w miejscach niedozwolonych, tych które stanowią zagrożenie dla ruchu i wraków.
- Pilnowaliśmy terminu, w którym miał odbyć się konkurs ofert - wyjaśnia Paterski. - Gdy kilka tygodni temu zaczęliśmy dopytywać się o to, kiedy zostanie otwarty konkurs ofert, okazało się, że już jest po wszystkim. Miasto po raz kolejny wyłoniło przedsiębiorstwo Auto Hol, którego właścicielem jest Piotr Jodko. Ratusz nie dotrzymał danego nam słowa.
Przeczytaj: Laweciarze polują na nieszczęście... Podsłuchują kanały policyjne; są szybsi niż policja i karetka
Konkurs jednej oferty
"Laweciarze" zarzucają miastu również, że nie zachowało wolnorynkowych reguł konkursu. Zgłosiło się do niego tylko jedno przedsiębiorstwo.
- Wszystko odbyło się zgodnie z prawem - odpowiada Waldemar Winter, zastępca dyrektora wydziału uprawnień komunikacyjnych Ratusza. - Jeszcze do stycznia tego roku wybór firmy, która będzie wykonywała zlecenia miasta, należał do prezydenta. Zarzut niedotrzymania warunków konkurencyjności jest bezpodstawny. Właśnie, by dać szansę wszystkim pomocom drogowym w Bydgoszczy, ogłosiliśmy konkurs ofert. Informacja o nim znalazła się w lokalnym dodatku gazety ogólnopolskiej. To nie nasza wina, że w konkursie wystartował tylko jeden oferent.
O jaką stawkę toczy się gra? Taryfy za odholowanie pojazdu na koszt właściciela samochodu ustalają radni. Obecnie jest to 305 zł brutto. Tymczasem według policyjnych statystyk, każdego dnia w Bydgoszczy dochodzi do około 18 kolizji drogowych. Każda taka interwencja to potencjalne źródło dochodu dla "laweciarzy".
Przeczytaj również: Laweciarze w Bydgoszczy twierdzą, że policja psuje im interes
Po pomoc do prezydenta
- Trzeba zaznaczyć, że to nie miasto płaci za odholowanie pojazdu, ale robią to sami kierowcy - podkreśla Piotr Kurek, rzecznik prasowy prezydenta Bydgoszczy.
Właściciele firm holujących pojazdy nie dają jednak za wygraną. - Według mnie Ratusz działa na niekorzyść mieszkańców - upiera się Paterski. - To zawyżona cena. Wóz można odholować spokojnie nawet za 200 zł. Dlaczego bydgoscy kierowcy mają płacić więcej?
W środowisku "laweciarzy" wrze. Sam Piotr Jodko, właściciel Auto Hol broni się i tłumaczy, że wybór jego firmy to właśnie dowód na zachowanie wolnorynkowych reguł przez miasto:
- W naszej firmie jeździ więcej samochodów, niż w jakiejkolwiek innej pomocy drogowej w Bydgoszczy - mówi przedsiębiorca. - Dzięki specjalistycznemu sprzętowi, jak na przykład ten do holowania samochodów ciężarowych, jestem w stanie w pełni wywiązać się z zobowiązań dla miasta. Zdaję sobie jednak sprawę, że to niektórych kole w oczy - dodaje Jodko.
Dzisiaj do Rafała Bruskiego ma trafić pismo sygnowane podpisami dziesięciu właścicieli firm holowniczych. - Prezydent powinien stanąć na wysokości zadania i wprowadzić jasne reguły w przetargach. Chcemy mieć równe szanse - mówi jeden z "laweciarzy", który chce pozostać anonimowy.
Udostępnij