Właściciele wiatrołomów czekają z ich uporządkowanie

Nie czynią tego, bo ich na to nie stać. Uporządkowanie terenu kosztuje, usługi słono kosztują, a uzyskiwana na rynku cena za drewno jest niewielka.

Sołtys Rytla Łukasz Ossowski odbiera ostatnio coraz więcej sygnałów od poszkodowanych o ich beznadziejnej wręcz sytuacji. Podaje nam przykład pana, który za drewno dostał niewielkie pieniądze, bo mógł je sprzedać tylko jako papierówkę. Stawka za metr sześć. to 100 zł. Jak wszystko przeliczył, łącznie z kosztami pozyskania, wyszło, że zostało mu może 20 zł. A i z tym liczeniem metrów nie było tak, jak mogło się pierwotnie wydawać. Miał dostać 300 metrów, było 270 zł.

- O właścicielach prywatnych lasów bardzo mało się mówi - zauważa Ossowski. - A przecież choćby ten przykład pokazuje, że oni stracili swój majątek, który traktowali jako polisę na życie.

Sołtys zauważa, że najpierw muszą wyłożyć pieniądze na wycinkę i porządki po wiatrołomach, bo obiecane środki z Funduszu Leśnego od hektara dostaną dopiero wtedy. Co mają zrobić ludzie, którzy mają kilkanaście czy kilkadziesiąt hektarów lasów?

NAUCZYCIEL NA MEDAL | Warto docenić najlepszych! Głosowanie rozpoczęte!

Ossowski informuje „Pomorską”, że powoli przymierza się do uruchomienia dedykowanego prywatnym właścicielom lasów programu pomocowego. Konkretnych decyzji jeszcze nie ma, ale zamierzenia są takie, by także właściciele lasów dostawali wsparcie ze środków, które zgromadzono na specjalnym koncie dla poszkodowanych z Rytla, które użyczyło na ten cel miejscowe stowarzyszenie.

W tej chwili sołectwo zbiera informacje o poszkodowanych z sołectwa. Ze wstępnych szacunków sołtysa wiadomo, że sprawa dotyczy ok. 70 rodzin. O tym, jak duży to jest problem świadczy i ta liczba podawana przez Ossowskiego - 300 hektarów prywatnych lasów połamanych przez nawałnicę.