Wyrok uprawomocnił się w tym tygodniu. - Sąd podzielił nasze stanowisko - mówi Robert Kowalski, prezes Włocławskiego Towarzystwa Wioślarskiego.
Cała historia zaczęła się w latach 90., gdy to po długich staraniach i zabiegach WTW odzyskało działkę przy ul. Piwnej, z zabytkowym "pałacykiem wioślarzy" włącznie. Wkrótce potem zarząd WTW, borykający się z problemami finansowymi, podjął niełatwą decyzję o sprzedaży części nieruchomości Wyższej Szkole Humanistyczno-Ekonomicznej.
- W naszych rękach pozostała jedna trzecia całości, dwie trzecie kupiła WSHE - mówi Robert Kowalski. Jakiś czas później członkowie obecnego zarządu WTW natknęli się w szafie na tajemniczy dokument. Wynikało z niego, iż wbrew statutowi towarzystwa i wbrew prawu, były prezes oraz jeden z członków zarządu samowolnie i po cichu podarowali WSHE jeszcze ponad sześćset metrów kwadratowych działki wraz z zabudowaniami, należących, po podziale, do wioślarzy. Było to działanie niezgodne ze statutem WTW, który precyzyjnie określa tryb zbycia nieruchomości o wartości powyżej 10 tys. złotych.
"Notariusz sporządził niedopuszczalny akt notarialny zawierający tak zwane oświadczenie prostujące. Tymczasem w praktyce była to nowa umowa, dotycząca stosunku prawnego między stronami. Niedopuszczalne jest, aby miało formę oświadczenia prostującego. Powinno być uznane za nieważną czynność prawną" - apelował senator Andrzej Person do ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego.
Włocławska prokuratura, dwukrotnie powiadamiana przez zarząd WTW o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, sprawę umorzyła.- W tej sytuacji pozostało nam bezpośrednie zwrócenie się do sądu, który podzielił nasze stanowisko - mówi Robert Kowalski.
Prezes i członek zarządu, którzy podarowali nieswoją działkę WSHE zostali wydaleni z szeregów Włocławskiego Towarzystwa Wioślarskiego. - Musimy teraz z władzami uczelni ponownie określić, która część nieruchomości jest ich, która nasza - wyjaśnia prezes Włocławskiego Towarzystwa Wioślarskiego.