Rozdzielając subwencje na poszczególne samorządy, rząd posiłkuje się wskaźnikiem G. To liczba, którą otrzymuje się z podzielenia dochodów podatkowych gminy (podatków lokalnych oraz udziału w podatkach dochodowych od osób fizycznych i prawnych) przez liczbę jej mieszkańców. Ów wskaźnik we Włocławku wynosi 1270. Toruń ze wskaźnikiem 1253 i Bydgoszcz z 1223 pozostają więc w tyle. - To mnie w cale nie dziwi - mówi Monika Budzeniusz, rzecznik prezydenta. - Nasze dochody zawdzięczamy firmom, między innymi Anwilowi i związanym z zakładem spółkami, dla których pracuje pięć tysięcy osób.
Jednak, gdy rozejrzymy się po włocławskich ulicach, zajrzymy na starówkę, czy osiedla, trudno oprzeć się wrażeniu, że nasze miasto, choć najbogatsze, pozostaje jednak w tyle. Jeśli porównamy je z biedniejszym (według wskaźnika) Toruniem wypada raczej blado. Zarówno pod względem infrastruktury, jak i kultury.
Czyżby samorząd przejadał większość wpływających do miejskiej kasy pieniędzy? Monika Budzeniusz przekonuje, że nie ma o tym mowy. - To, co wpływa do budżetu nie ginie, ale trzeba wziąć pod uwagę poziom zadłużenia miasta, które systematycznie rośnie - wyjaśnia M. Budzeniusz dodając, że to dług, który pogłębia się od 2002 r. hamuje wiele inwestycji. - Bydgoszcz, czy Toruń mają niższy deficyt budżetowy, więc mogą więcej inwestować, gdyby nie zadłużenie, sytuacja Włocławka wyglądałaby zupełnie inaczej.
Za zaniedbania w zakresie infrastruktury M. Budzeniusz obwinia poprzednio rządzącą ekipę. Przekonuje, iż kilka lat temu przeznaczano ogromne sumy na pomoc społeczną, miliony pompowano w oświatę. Jej zdaniem, teraz to się zmieniło.
Dowodem ma być fakt, że w tegoroczny budżet zakłada ponad 40 mln zł wzrostu wydatków na inwestycje. Zmalała liczba podopiecznych Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, bo pracownicy zaczęli szczegółowo prześwietlać beneficjentów.
Racjonalizować zaczęto również oświatę, czego dowodem ma być m.in. plan likwidacji Gimnazjum im. S. Staszica i przeniesienie Gimnazjum nr 7 do budynku szkoły podstawowej.
