Choć pierwsze informacje o zamiarze wprowadzenia, wzorem innych dużych miast, elektronicznych kart miejskich płynęły z ratusza już kilkanaście miesięcy temu, sprawa wciąż nie ruszyła do przodu. Władze miasta nawet nie zdecydowały w jaki sposób finansować to przedsięwzięcie.
- Są trzy możliwości- wyjaśnia Jacek Kuźniewicz, zastępca prezydenta Włocławka. - Miasto może wyłonić firmę, która funduje system, obsługuje go i czerpie korzyści. Rozważany jest model mieszany, czyli część kosztów pokrywa miasto, część jakiś przedsiębiorca i trzeci, czyli realizacja zadania za
własne pieniądze. Jak twierdzi wiceprezydent niedawno pojawiła się iskierka nadziei w funduszach szwajcarskich, ale o dofinansowanie z tego źródła można się starać przy inwestycji wartej 10 mln. Tyle zaś system kosztował na pewno nie będzie. Władze miasta szacują, że inwestycja pochłonie około 3,5 mln zł.
Rozmowy w sprawie elektronicznych kart miejskich mają być kontynuowane na jesieni. Prawdopodobnie będą zmierzać w kierunku wyłonienia firmy, która zrealizuje całe przedsięwzięcie.
Na ich finał z niecierpliwością czekają włocławianie często
korzystający z komunikacji miejskiej. Wsiadanie do autobusu, bez konieczności kupowania biletu znacznie ułatwiłoby im życie. Mała karta, którą wsuwalibyśmy do specjalnych czytników pozwoliłaby wyeliminować problem "przymusowej" jazdy na gapę. Chipy rozwiązałyby także wiele innych drobnych, ale męczących kłopotów dnia codziennego. Od czasu wprowadzania parkomatów w strefie płatnego postoju, włocławianie narzekają na konieczność gorączkowego poszukiwania drobnych przy parkomatach. Wielu naszych Czytelników skarży się, że dostaje mandat, w czasie, gdy właśnie rozmieniają pieniądze w sklepie.
Kupno jednej małej karty elektronicznej sprawiłoby, że nie musielibyśmy mieć gotówki wybierając się na mecz koszykówki. Z chipem w kieszeni chodzilibyśmy do muzeum, czy galerii. - Nie chcemy ograniczać kart chipowych tylko do komunikacji miejskiej- zapewnia wiceprezydent. Jeśli system zostanie wprowadzony, władze miasta obiecują objąć nim, możliwie najwięcej usług.
Kiedy więc będziemy korzystać z chipów? Jacek Kuźniewicz nie podaje konkretnej daty. - Nie ma pośpiechu - przekonuje. - To nie jest pilna inwestycja. Wiceprezydent dodaje, że wprowadzenie kart było by znaczną ewolucją w mieście, a wszystkie rzeczy nowe spotykają się z oporem...