Takie zapewnienie usłyszeliśmy od Marii Kotwasińskiej, naczelnik Wydziału Komunikacji włocławskiego ratusza. - Wszystkie działające na terenie miasta stacje diagnostyczne podlegają naszej kontroli przynajmniej raz w roku - wyjaśnia naczelnik. Specjalista sprawdza, czy sprzęt, jakimi dysponują diagności, ma ważny atest Transportowego Dozoru Technicznego i wnikliwie analizuje wszystkie dokumenty. Pracownicy Wydziału Komunikacji kontrolują również, czy w każdej z jedenastu włocławskich stacji, pojazdy sprawdzają pracownicy dysponujący niezbędnymi do tego uprawnieniami.
- W trakcie ubiegłorocznych kontroli nie wykryliśmy żadnych nieprawidłowości - mówi Maria Kotwasińska. Naczelnik dziwi się dramatycznym danym Najwyższej Izby Kontroli. Z raportu NIK wynika bowiem, że kierowcy, którzy powierzali swoje samochody w ręce diagnostów z Torunia i Nakła nad Notecią, nie mogą być pewni wyników tych kontroli. Rejestry kilku nakielskich stacji były prowadzone nierzetelnie, a w Toruniu nielegalnie działało aż 14 spośród 20 zarejestrowanych tam stacji!
- U nas na pewno jest inaczej - zapewnia M. Kotwasińska. Potwierdzają to właściciele i dyrektorzy stacji kontroli pojazdów. - Dysponujemy wszystkimi wymaganymi atestami, gdyby coś było nie w porządku, kontrole natychmiast by to wykazały - zapewnia Krystyna Korpalska, zastępca dyrektora stacji kontroli pojazdów "TOS".
Wyniki kontroli NIK zaskoczyły także Michała Kotwasińskiego, kierownika zakładu włocławskiego oddziału Polskiego Związku Motorowego. - Nie wiem, jak to możliwe? - dziwi się.
Jednak to, że włocławskie stacje diagnostyczne, według kontrolerów działają prawidłowo, nie oznacza, że po ulicach miasta jeżdżą tylko sprawne auta. Każdego miesiąca policjanci zatrzymują około 200-250 dowodów rejestracyjnych. Zabierają je tym kierowcom, których samochody mają jakieś usterki. - Ale ilość zabranych dowodów nie świadczy o nieprawidłowościach w stacjach diagnostycznych - podkreśla podinspektor Andrzej Zwoliński, naczelnik wydziału drogowego włocławskiej policji. Stan pojazdu sprawdza się najczęściej raz na dwa lata. W okresie pomiędzy kontrolami może ujawnić się wiele wad. - Kierowcy, którzy wykonują u nas dodatkowe przeglądy, często są zaskoczeni niesprawnym układem hamulcowym, albo innymi usterkami - przyznaje M. Kotwasiński.
Czasem jednak policjanci widząc fatalny stan techniczny pojazdu i "świeżą" jeszcze pieczątkę z przeglądu, nie mogą oprzeć się wrażeniu, że diagnosta przymrużył oko na usterkę auta. Wówczas, jak zapewnia podinspektor Zwoliński, informują o swoich podejrzeniach organ nadzorujący stację diagnostyczną. We Włocławku ostatnio nie było takiej konieczności.