https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wniosek do prokuratury

Tekst i fot. Andrzej Bartniak
Cała dokumentacja z przychodni przy ul. Zamkniętej została przewieziona na ul. Dworcową. Na zdjęciu rejestratorka Magdalena Suchomska.
Cała dokumentacja z przychodni przy ul. Zamkniętej została przewieziona na ul. Dworcową. Na zdjęciu rejestratorka Magdalena Suchomska.
Od 1 września w Pruszczu miały funkcjonować dwie przychodnie. Jest jedna, działająca pod szyldem "Nowego Szpitala". Niestety bez telefonu i co gorsza kart pacjentów. Całą dokumentację medyczną przewieziono do drugiej przychodni, która nie wiadomo kiedy zostanie otwarta. - Pacjenci będą mogli otrzymać kopię kart, pod warunkiem, że za to zapłacą - zapowiada Piotr Stelmaszyńki, szef "Medyka".

Przypomnijmy. Przed trzema miesiącami gmina Pruszcz wymówiła spółce "Medyk" umowę najmu pomieszczeń przychodni przy ul. Zamkniętej. Nie było to jednak równoznaczne z rezygnacją z jej usług. W świetle prawa to właśnie "Medyk" nadal jest odpowiedzialny za podstawową opiekę zdrowotną w gminie. Skarg było jednak tak wiele, że wójt postanowił znaleźć nowy podmiot, chcący zająć się tego typu usługami. Wybrano ofertę "Nowego Szpitala", który od dawna nie jest w zbyt dobrych stosunkach z Piotrem Stelmaszyńskim, szefem ZOZ "Medyk". Jak zawsze, poszło o pieniądze. Przez całe lato w Pruszczu prowadzono szeroko zakrojoną agitację mającą zachęcić mieszkańców do tego, aby nie leczyli się w "Medyku", lecz gminnej przychodni, którą z dniem pierwszego września miał przejąć "Nowy Szpital". Reklamowano go zarówno podczas spotkań sołeckiej jak i z ambony. Nie wiadomo jaki przyniosło to skutek. Podobno deklarację podpisało około 2 tys. osób. Wspomniane deklaracje będą podstawą do ubiegania się o kontrakt z NFZ na świadczenie opieki zdrowotnej w Pruszczu.
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w miejscowości działały dwie przychodnie. Zapowiedzi, że tak właśnie się stanie po wakacjach składali: Tomasz Ławrynowicz, dyrektor szpitala jak i Piotr Stelmaszyński, kierujący "Medykiem". Dotrzymać słowa udało się tylko temu pierwszemu. Na pozór przychodnia przy ul. Zamkniętej pracuje jak dawniej. Że tak nie jest, okazuje się podczas rejestracji. Poprzednicy wyprowadzając się do nowej siedziby przy ul. Dworcowej spakowali karty pacjentów. Co to oznacza w praktyce? Spore kłopoty. - Zarówno dla lekarzy jak i pacjentów - mówi Adam Wcisła, lekarz pracujący w przychodni. - Zwłaszcza tych, przewlekle chorych. Bez historii choroby, może być trudno wybrać najwłaściwszą metodę leczenia. Ludzie często nie pamiętają jakie leki brali wcześniej i musimy ich wysłać do domu, aby przywieźli opakowania. To może rodzić frustrację.

Wniosek do prokuratury

Efekt jest taki, że rejestratorki tworzą nowy rejestr. Na razie nie ma możliwości odzyskania karat pacjentów, którzy chcą się leczyć w jedynej czynnej przychodni w Pruszczu. - Tego co się stało nie można nazwać inaczej jak skandalem - uważa Tomasz Ławrynowicz, dyrektor "Nowego Szpitala&";. - Będziemy się domagać zwrotu dokumentów.
Jak zapewnia Piotr Stelmaszyński, dokumentacja jest bezpieczna w jego nowej przychodni i zgodnie z prawem tylko on ma prawo nią rozporządzać. - Chyba, że zrezygnuję ze świadczenia usług na trenie Pruszcza, ale na to się nie zanosi - zapowiada. - Czekam na skompletowanie niezbędnych pozwoleń i myślę, że już za dwa, najdalej trzy tygodnie będziemy mogli powitać mieszkańców w nowej placówce.
Ci, którzy wybiorą lekarzy z "Nowego Szpitala" będą mogli kupić kopie swojej karty. - Innej możliwości prawo nie przewiduje - dowodzi.
Stelmaszyński zapowiada złożenie do prokuratury doniesienia o popełnieniu przestępstwa, którego miał się dopuścić szpital. - Wdarto się do przychodni podczas mojej nieobecności. Co gorsza, wcześniej nie przeprowadzono inwentaryzacji, którą powinienem nadzorować. Ewidentnie złamano prawo.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska