Jak już pisaliśmy, w przyszłym roku czekają nas kolejne podwyżki cen wody i ścieków. Za metr sześcienny wody mamy od 23 stycznia płacić 4,38 złotych (o 14,96 procent więcej niż obecnie), a za metr sześcienny ścieków 4,72 zł brutto (o 11,58 procent więcej).
Bydgoskie wodociągi tłumaczą podwyżki m.in. wzrostem kosztów amortyzacji urządzeń o 11 procent, podatku od nieruchomości o 6 procent, także wyższą opłatą za korzystanie ze środowiska naturalnego.
Miasto chce zredukować skutki podwyżki, tak abyśmy za wodę zapłacili o 8,92 procent więcej, a nie prawie 15 procent. Chce dopłacać do każdego metra sześciennego wody 23 grosze brutto, co w sumie ma kosztować budżet miasta w przyszłym roku prawie 4 miliony złotych. Dopłata ma być jednorazowa. - W przyszłym roku już takiej nie przewidujemy - mówi Ambroży Pawlewski, skarbnik miasta.
Zdaniem Doroty Jakuty, dopłata dla wszystkich jest błędem. - Niektórych będzie stać, żeby zapłacić więcej za wodę i ścieki - przekonuje. - Nowa taryfa odzwierciedla koszty. Taka jest ekonomia, a dopłaty to jej oszukiwanie - uważa przewodnicząca bydgoskiej Rady Miasta.
Dorota Jakuta chce więc, by miasto dopłacało do wody, ale tylko najbiedniejszym bydgoszczanom, na przykład w formie dopłat do dodatków mieszkaniowych.
Radni będą dyskutować o nowych cenach wody i ścieków oraz o dopłatach podczas dzisiejszej sesji.
