Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciechowski: W Bydgoszczy nie brakuje mi niczego do igrzysk [wideo]

ROZMAWIAŁ KAZIMIERZ FIUT
Czy
Czy Andrzej Muszyński
Rozmowa z Pawłem Wojciechowskim, mistrzem świata w skoku o tyczce.

- Sukces w Daegu mocno zmienił twoje życie?
- Stałem się na pewno osobą rozpoznawalną. W markecie, na ulicy, podchodzą do mnie nieznajome osoby, gratulują zwycięstwa, proszą o wspólne zdjęcie, autograf. Podkreślają, że dzięki mojej postawie na skoczni przeżyli przed telewizorem niesamowite emocje, byli dumni i wzruszeni. To miłe.

- Były też okolicznościowe spotkania?
- W Ratuszu, klubie. Odwiedziłem też kilka szkół. Wybieram się też do Szubina, Złotowa, czy do fordońskiego więzienia.

- Zaproszenia na śniadanie z premierem, bądź prezydentem RP nie otrzymałeś?
- Miałem spotkać się z ministrem sportu i turystyki, lecz nie dotarłem do Warszawy. Niestety, na przeszkodzie stanęła gęsta mgła. Lot samolotem z Bydgoszczy do stolicy został w ostatniej chwili odwołany. Może nadrobię to po igrzyskach?

- A propos igrzysk, zostałeś dokooptowany do indywidualnego programu Londyn 2012?
- Otrzymałem wiadomość, że mogę z niego skorzystać, lecz zastanawiam się, czy jest to konieczne. Do minionego sezonu pod okiem fachowców: trenera Włodzimierza Michalskiego i Romana Dakiniewicza przygotowywałem się w Bydgoszczy, w klubowych obiektach, gdzie nie brakuje mi niczego, no może poza wyższą halą, co pozwoliłoby przymierzyć się do skoków na wysokości 6 metrów. Po co zatem w najważniejszym sezonie czterolecia coś zmieniać? A przy tym nie preferuję wielotygodniowych zgrupowań. Podobnie jak Łukasz Michalski, mój klubowy kolega, jestem domatorem. Dobrze się czuję w kręgu rodzinnym, kiedy u boku jest moja dziewczyna Ola. To świetnie wpływa na psychikę.

- W Daegu pokazałeś, że potrafisz radzić sobie ze stresem. Ktoś ci w tym pomaga?
- Wychodzę z założenia, że to co nie szkodzi, a może nawet w minimalnym procencie mi pomóc w pokonywaniu kolejnych barier, to warto z tego korzystać. W sporcie trzeba umieć radzić sobie zarówno z sukcesem, jak i porażką. Współpracuję zatem z psychologiem Sebastianem Maliszewskim. Rozmowy i spotkania relaksacyjne jak widać przynoszą dobry skutek.

- W elitarnym, 17-osobowym, "klubie sześciometrowców" nie ma jeszcze polskiego tyczkarza. Wojciechowski będzie pierwszy?
- Może będzie nas dwóch? To przecież mój, a także Łukasza, cel na sezon olimpijski. Wierzę, że zdołamy go zrealizować.

- Najlepiej chyba podczas igrzysk?
- Może być już wcześniej, choćby w sezonie halowym, a później chętnie powtórzę ten wyczyn w Londynie. To powinno dać medal.

- Planujesz zatem starty w hali?
- Bez specjalnych przygotowań i tylko do mistrzostw Polski. Startu w marcowych mistrzostwach świata w tureckim Stambule nie mam w swoim kalendarzu.

- Nawet gdybyś wcześniej pokonał 6 metrów?
- Wszystko jest podporządkowane igrzyskom, a te odbywać się będą nieco wcześniej (lipiec - przyp. red.), aniżeli letni światowy czempionat, czy mistrzostwa Europy. Stąd też muszę o te dwa tygodnie wcześniej zakończyć halowe skakanie.

- Czy tytuł mistrza świata szeroko otworzył drzwi na lekkoatletyczne "salony"?
- Po mistrzostwach otrzymałem kilkanaście zaproszeń na mityngi, w tym Diamentową Ligę w Brukseli. Zmęczenie sezonem było jednak zbyt duże, więc zrezygnowałem. W przyszłym zapewne skorzystam z nich, lecz decydujący głos w ich wyborze będzie miał trener Michalski.

- Lekkoatletyka to taka dyscyplina sportu, gdzie sukces sportowy przekłada się na pokaźne gratyfikacje finansowe. Czy 22-letni młodzieniec udźwignie ten ciężar i się nie pogubi?
- Sodówka mi nie grozi. O to zadba Ola. Co do premii, to jeszcze jej nie otrzymałem. Mam jednak pomysł na jej rozdysponowanie. Choćby na remont mieszkania, które niebawem otrzymam od władz miasta.

- Zmieniłeś też samochód?
- Opla corsę zastąpił siedmioletni mercedes "okularnik". Jest znacznie mocniejszy i bezpieczniejszy, a ostatnio dużo podróżuję. Lubię szybką jazdę, lecz zapewniam, że zgodną z przepisami ruchu drogowego.

- Kiedy rozpoczynasz przygotowania do sezonu?
- W najbliższym tygodniu i to bez zbędnych kilogramów. Miesięczny urlop spędziłem bardzo aktywnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska