Burzliwe i pełne zwrotów akcji było spotkanie mieszkańców Bursztynowa, rodziców uczniów i nauczycieli z wójtem oraz przedstawicielami gminy.
Mieszkańcy zaprosili wójta do siebie "na dywanik" po tym jak we wsi gruchnęła wieść o likwidacji szkoły.
Pierwszym i podstawowym ich pytaniem było: "Dlaczego?"
Czytaj: Wójt Świecia nad Osą przymierza się do zamknięcia szkoły w Bursztynowie
Wiatraki nie pomogły
- Zamknięcia szkoły udało się uniknąć kilka lat temu dzięki dochodom z farmy wiatrakowej, które sięgają 1,8 mln zł - przypomniał wójt Ireneusz Maj. - Ale jednocześnie, z powodu wzrostu dochodów gminy, rząd zabrał nam 1,2 mln subwencji wyrównawczej. Obecnie wydatki bieżące bardzo zbliżyły się do dochodów bieżących. Jeśli je przekroczą, budżet gminy będzie uchwalała Regionalna Izba Obrachunkowa, a przez trzy lata nie będziemy mogli przeprowadzić żadnych inwestycji na naszym terenie.
Lekarstwem na to ma być zamknięcie placówki w Bursztynowie i przeniesienie dzieci do szkół w Świeciu i Linowie.
- W pierwszym roku po likwidacji szkoły, gmina nic nie zaoszczędzi. Wręcz przeciwnie. Straci ok. 30 tys. zł - wyliczył Paweł Czaczkowski, mieszkaniec wsi Białobłoty. - Poza tym mieszkańcy rozważają przeniesienie swoich dzieci do innych szkół, poza teren gminy.
To oznaczałoby jeszcze większą stratę dla gminy, która na każde dziecko otrzymuje pieniądze z budżetu państwa.
- Jeśli tak zrobicie, to zaszkodzicie tylko swoim dzieciom. Gmina też na tym straci - odpowiedział wójt.
Ważniejsze dzieci czy... białe ściany w urzędzie?
- Dyrektor szkoły w Radzyniu będzie zabiegał o nasze dzieci. Podstawi autobus - odbili piłeczkę mieszkańcy.
Paweł Czaczkowski wskazał też na nieścisłości w projekcie uchwały o likwidacji szkoły. Inni zauważyli, że władzom zbytnio się spieszy z tym projektem.
Owszem spieszy się, bo jak argumentowała skarbniczka gminy, za chwilę kasa samorządu będzie świeciła pustkami. - Państwa szkoła jest bardzo zadbana. A byliście ostatnio w urzędzie gminy? Widzieliście w jakich my pracujemy warunkach?! - podniosła głos Bogumiła Kawka. Jej słowa rozwścieczyły rodziców i mieszkańców. Niektórzy śmiali się w głos.
- Co jest ważniejsze dla was: białe ściany w gminie czy dzieci w tej szkole?! Mówicie, że nie będzie pieniędzy na inwestycje. Ale dla tych mieszkańców najważniejszą inwestycją są ich dzieci! - zabrał głos Andrzej Rydecki, radny powiatu. Zarzucił wójtowi, że obciąża szkoły kosztami gminnych imprez. - Czy gmina oddaje szkołom za energię elektryczną zużytą podczas dożynek, albo konkursu powożenia?
Zebrał gromkie brawa. Mieszkańcy przypomnieli, że przed wyborami wójt obiecywał, że nie zamknie żadnej szkoły.
Wójt wiedział od dawna?
- Pan już wtedy nas okłamywał. Wiedział pan, że będzie problem z tą subwencją wyrównawczą! - zarzucili mu ludzie.
Wójt zaklinał się, że sprawa subwencji wypłynęła po wyborach. Starał się studzić emocje jak mógł: - Po to się spotkaliśmy, żeby znaleźć rozwiązanie i wyjście z tej trudnej sytuacji. Może założycie stowarzyszenie i przejmiecie szkołę?
Ta propozycja pozostała bez odpowiedzi.
Na spotkaniu byli również radni. Tylko radna Janina Wojtaszewska zadeklarowała sprzeciw wobec uchwały zmierzającej do likwidacji szkoły. Sesję rady zaplanowano na 13 lutego.
Czytaj e-wydanie »