Ministerstwo kultury pracuje nad projektem ustawy, która ma spowodować usunięcie z miejsc publicznych symboli komunistycznej dyktatury. Z polskich ulic mają zniknąć wszystkie pomniki "ku czci", "wdzięczności" i "braterstwa", sierpy i młoty oraz czerwone gwiazdy.
W ub. r. Rada Miasta Rypina rozstała się z ostatnią postacią komunistyczną widniejącą w nazwie ulicy. Hankę Sawicką, działaczkę komunistyczną, organizatorkę i przewodniczącą Związku Walki Młodych zastąpili Bohaterowie Czerwca 1956 roku. Poza pomnikiem żołnierzy radzieckich na cmentarzu przy ul. Lipnowskiej nie ma innego ku czci byłego systemu.
- Uważam, że nakazanie likwidacji symboli komunistycznych nic nie da. W starożytnym Rzymie, kiedy chciano zniszczyć pamięć złego cesarza, stosowano "damnacio memoriae", wymazanie z pamięci czyli likwidowanie pomników, wizerunków ma monetach itp. Historia pokazała, że na niewiele się to zdało - mówi burmistrz Rypina Marek Błaszkiewicz. - Symbole komunizmu są świadectwami minionych lat. Jestem za tym, by nie oddawać im hołdu ani czci, ale też nie niszczyć. Ewentualnie, gdy są w centralnych punktach miast, przenosić w inne.
W Golubiu-Dobrzyniu też już rozliczono się z przeszłością. Nazwy ulic są pozmieniane, liceum straciło imię Marcelego Nowotki niedługo po pierwszych wolnych wyborach. W latach 90. obelisk na Placu Tysiąclecia, dotychczas poświęcony ofiarom faszyzmu, stał się też miejscem pamięci o ofiarach totalitaryzmu.
- Okazuje się, że zmiany przeprowadziliśmy taktownie i w odpowiednim czasie - uważa burmistrz Roman Tasarz. - Jestem zdania, że takie symbole jak pomniki czy obeliski powinny zniknąć z centrów miast, ale istnieć w mniej eksponowanych miejscach ku pamięci, ale przede wszystkim ku przestrodze.
W Kowalewie Pomorskim ostatnia "podejrzana" ulica Jedności Robotniczej jest ulicą św. Mikołaja. Jedyna, która może wzbudzać kontrowersje to ul. 1 Maja, choć w IV RP dzień ten jest także traktowany jako święto.
