Na planie filmu "Operacji Samum", razem z Władysławem Pasikowskim, tworzyli niespotykaną parę. On przy niej zdawał się być jeszcze wyższy niż jest. Ona, filigranowa blondynka, musiała zadzierać wysoko głowę, aby złapać wzrokowy kontakt z reżyserem. Na planie międzynarodowego filmu, nawet gdy polska ekipa stanowi większość, każde słowo reżysera jest - symbolicznie - na wagę kilometra taśmy.
Zapamiętała, że także z powodu tej dużej różnicy wzrostu dochodziło do wielu zabawnych sytuacji.
- Atmosfera była wspaniała - mówi Nese Yüce. - Przy okazji nagrywania scen poznałam drogiego mi do dziś przyjaciela doktora Tomasza Sobierajskiego. Zaprzyjaźniłam się z Tommym - wspomina. Ale, jak podkreśla, Polskę i Polaków pokochała dużo wcześniej. No i bardzo wcześnie Włocławek zaczął w tej miłości odgrywać ważną rolę.
Pani pierwszy raz w Turcji?
- Nie zapomnę, jak się poznałyśmy - mówi Joanna Skiba z Wyższej Szkoły
Humanistyczno-Ekonomicznej we Włocławku, z którą profesor Yüce zaprzyjaźniona jest od wielu lat. - Pracując jako koordynator Life Long Learning Program Erasmus w mojej uczelni, często odwiedzam partnerskie jednostki - mówi pani Joanna. Jesienią 2004 po raz pierwszy złożyła oficjalną wizytę na jednej z największych tureckich uczelni, Ankara Üniversitesi.
- Od pierwszych chwil pobytu wiedziałam, że spotkam tam wielu niezwykłych ludzi, pasjonatów pracy naukowej, ambitnych studentów reprezentujących kulturę geograficznie dość odległą, ale jednak bliską polskiemu sercu - wspomina Joanna Skiba. - W trakcie nieco nerwowego oczekiwania na przybycie dziekana Wydziału Hu-manistycznego, kształcącego blisko 30 tysięcy studentów, w sali pełnej znakomitości tureckiej nauki nieoczekiwanie siedząca naprzeciwko mnie filigranowa blondynka nagle zapytała płynną polszczyzną: "Pani pierwszy raz w Turcji ?". Odpowiedziałam, że tak i w jednej chwili całe to nerwowe napięcie gdzieś się ulotniło. Tą blondynką okazała się profesor Nese Yüce...
Przeczytaj także: Instrukcja obsługi Polski, czyli jak nas widzą obcokrajowcy? (wideo)
Miłość przyszła nagle
Skąd ta płynna polszczyzna w ustach rodowitej Turczynki?
Nese Yüce jest absolwentką filologii rosyjskiej i dziennikarstwa na uniwersytecie w Ankarze. Jej miłość do polskiego narodziła się znienacka, podczas pierwszej lekcji polskiego zainicjowanej przez przyjaciela z uczelni, Aydina Suera, docenta filologii rosyjskiej. - Gdy został mianowany kierownikiem katedry polonistyki, zaczął przekonywać mnie, że to bardzo prosty język i bez problemu zdołam go opanować - mówi Nese Yüce. - Tym bardziej że nieźle władałam wtedy rosyjskim. Dopiero po pewnym czasie zrozumiałam, że sobie ze mnie żartował.
- Pamiętam, jak w jego gabinecie słuchaliśmy kaset do podręcznika zatytułowanego "Uczymy się polskiego" - opowiada prof. Yüce. - Nasza pierwsza lekcja to były pytania i odpowiedzi typu: "Co to jest? To jest kolumna króla Zygmunta". Stopień trudności to jedna sprawa. Dla mnie ważniejsze jednak było, że od pierwszej chwili bardzo spodobało mi się brzmienie tego języka. Poprosiłam, żeby pożyczył mi kasety do przesłuchania w domu. I tak to się zaczęło. Szalenie polubiłam ten język i bardzo chciałam się go nauczyć.
Los sprzyjał
... aż tak bardzo, by poświęcać mu dziesięć godzin dziennie? Aż tak!
- Los mi sprzyjał, ponieważ uczyło mnie aż czterech polskich wykładowców - mówi prof. Yüce. - To nadzwyczaj wartościowi ludzie, nie oczekując w zamian żadnej zapłaty udzielali mi lekcji polskiego. Doktorzy Ewa Zielińska, Ewa i Andrzej Zieniewiczowie, magister Andrzej Zieliński - po kolei uczyli mnie polskiego, dziennie prawie po dziesięć godzin. Uczyłam się nie tylko języka, ale również literatury polskiej. Tak było przez dwa lata - wspomina. - To bardzo trudny język!
Profesor Yüce twierdzi, że tak naprawdę polskiego uczy się do dziś. Ale to chyba skromność, skoro jest tłumaczką między innymi twórczości Witolda Gombrowicza, Sławomira Mrożka, Wisławy Szymborskiej i Olgi Tokarczuk.
- Najwięcej zarobiłam tłumacząc sztukę pod tytułem "Testosteron" Andrzeja Saramonowicza - przyznaje. Ta sztuka szczególnie podoba się tureckiej widowni, już od czterech lat każdy spektakl grany jest przy pełnej widowni. Za tłumaczenie tej sztuki w 2009 r. otrzymała nagrodę dla najlepszego tureckiego tłumacza.
Nese Yüce po raz pierwszy przyjechała do Polski w 1990 roku. Znalezienie taksówki graniczyło wtedy z cudem, po pół kilograma parówek trzeba było czekać w kolejkach. Takie czasy!
- To wszystko było dla mnie bardzo dziwne. Jednak ludzie byli wspaniali. Polacy bardzo różnili się od znanych mi wtedy Europejczyków, nie byli tak zdystansowani i oziębli jak inni ludzie z Zachodu - mówi polonistka z Ankary. Przez ostatnie 20 lat, każdego roku raz, czasem nawet dwa razy była w Polsce. Dziś przyznaje, że zna Warszawę lepiej niż swoje rodzinne miasto. A i we Włocławku czuje się nieobco. W zaprzyjaźnionej WSHE spotyka się z polskimi studentami, ale ma tu też swoich, tureckich, którzy we włocławskiej uczelni studiują w ramach programu Erasmus. Co roku w Ankarze studia polonistyczne rozpoczyna około 50 osób. Nese Yüce, która zdobyła profesurę w 2006 r., obecnie prowadzi tę jedyną w Turcji katedrę polonistyki.
Zobacz także: W Koronowie mieszkają też obcokrajowcy i Cyganie
Dwa światy
Zrobiła karierę, podróżuje po świecie, zdobywa cenne wyróżnienia. Czy łatwo jest kobiecie w Turcji dojść tak daleko? - Mam szczęście, bo urodziłam się w Ankarze, w inteligenckiej rodzinie - mówi Nese Yüce. - Nie musiałam nigdy pokonywać przeciwności. W Turcji jednak istnieją dwa światy. Na zachodzie kraju kobieta może studiować i łatwiej jest robić karierę. Ale we wschodniej części Turcji wszystko się zmienia. Jest inne jak dzień i noc - opowiada. -Tam, niestety, kobieta traktowana jest drugorzędnie, niemalże jak własność. Według nich kobieta może pracować tylko w domu. Oczywiście, że są takie kobiety, które doskonale łączą dwie role, ale myślę, że muszą pokonać niezmiernie dużo problemów - uważa prof. Yüce. - Muszą walczyć z uprzedzeniami własnych ojców, braci i mężów. To jest, niestety, wielka rana mojej ojczyzny.
Kocham Polaków
A Polska...?
- Bardzo, ale to bardzo kocham Polaków, oczywiście z wzajemnością, bo ja również czuję się bardzo lubiana przez nich - mówi polonistka z Ankary. - Nie mówię tego, żeby się podlizać. Czuję się zarówno Turczynką, jak i Polką. Kiedyś wróżka powiedziała mi, że w poprzednim życiu byłam Polką i wierzę, że miała rację!
Tak jak Polska dla profesor Nese Yüce, tak dla Joanny Skiby z włocławskiej WSHE, Turcja stała się miejscem wielu powrotów.
- Nasze spotkania, zarówno w Turcji, jak i w Polsce, nie tylko zbliżyły każdej z nas kulturę obydwu krajów. Pozwoliły nam dowiedzieć się również więcej o sobie - współczesnych kobietach - mówi pani Joanna.
Czytaj e-wydanie »