Proces Grzegorza C., który wczoraj ruszył w toruńskim sądzie, to już drugi proces drobnego czterdziestolatka, pracownika firmy remontowo-budowlanej z Torunia. Mężczyzna rok temu wyszedł z więzienia, gdzie od 2005 roku siedział właśnie za gwałty.
Wchodził przez okno i groził, że zabije dzieci
Pięć miesięcy po odzyskaniu wolności Grzegorz C. zaatakował ponownie - oskarża teraz prokuratura. W maju mężczyzna wszedł w nocy przez balkon do mieszkania torunianki. Wyciągnął atrapę broni i złapał kobietę za włosy. Zmusił, by dotykała go w miejscach intymnych, potem uciekł.
Przeczytaj także:Najgorsza noc w życiu torunianki... Nocą przez okno wszedł seryjny gwałciciel
Na tym jednak nie poprzestał, jak twierdzą śledczy. Miesiąc później w podobny sposób dostał się do mieszkania kolejnej kobiety. Został w nim prawie przez całą noc. W tym czasie sterroryzował kobietę metalową pałką i groził, że zabije jej dzieci, które spały w tym czasie w pokoju obok. Straszył, że jeśli kobieta zadzwoni po policję, ktoś zgwałci ją i jej córkę. Nie zgwałcił torunianki, ale dotykał ją i molestował.
Kobieta nie dała się jednak zastraszyć i po ucieczce mężczyzny zaalarmowała policję. Mundurowi szybko doszli do tego, że napastnikiem może być dobrze już im znany Grzegorz C.
Sześć gwałtów i warunkowe zwolnienie
Policjanci szukali Grzegorza C. od 1998 roku. To wtedy mężczyzna pierwszy raz dopuścił się gwałtu. Nad ranem zaczaił się na toruniankę przy ul. Włocławskiej. Później zaatakował jeszcze pięć razy. Za każdym razem gwałcił swoje ofiary, zwykle też sprawdzał ich dowody osobiste i zastraszał, by nie zawiadomiły policji. Jednej z kobiet ukradł telefon - wpadł, gdy zdecydował się zastawić go w lombardzie.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
W 2005 roku został za gwałty skazany na 8 lat więzienia - z zastrzeżeniem, że na wolność może wyjść nie wcześniej, niż po 6,5 roku. I rzeczywiście - po upływie tego terminu mężczyzna został warunkowo zwolniony.
Teraz może mu grozić do 12 lat więzienia - kara może być wysoka, Grzegorz C. działał bowiem w recydywie.