Miasto nie ukrywa, że nadal ma chrapkę na to mienie
Marek Wituszyński, syndyk masy upadłościowej Państwowych Zakładów Zbożowych w Chojnicach nie kryje rozczarowania, że przetarg się nie powiódł.
- Było dziewięciu potencjalnych nabywców - informuje. - W tym trzech, którzy bardzo chcieli to kupić. Ale ludzie czytają gazety i nie chcą kupować kota w worku. Pytali w ratuszu i dowiadywali się u konserwatora zabytków. No i się skutecznie zniechęcili.
Storpedowali
Syndyk uważa, że informacja, iż obiekty PZZ znajdują się w ewidencji konserwatora zabytków, podziałała odstraszająco. Podejrzewa, że w ratuszu także zniechęcano do kupna.
- Nie wiem, czy sędzia komisarz da zgodę na trzeci przetarg - martwi się Wituszyński. - Jeśli nie, to nastąpi umorzenie upadłości i nie będzie szans na zaspokojenie wierzycieli. Majątek wróci do zarządu spółki, a ludzie nie dostaną pieniędzy.
Wituszyński ubolewa, że spotkał się z torpedowaniem sprzedaży, co w przypadku innych urzędów nie ma miejsca.
Chcą negocjacji
Tymczasem w ratuszu mówią, że już przygotowują wniosek do sędziego komisarza Sądu Gospodarczego, by wyraził zgodę na negocjacje w sprawie przejęcia majątku PZZ.
- Nie chcielibyśmy za dużo wydać - mówi burmistrz Arseniusz Finster. - Liczymy, że w wynegocjowanej kwocie znajdą się zaległe podatki Młynów, około 100 tys. zł.
Miasto chce w tym miejscu urządzić centrum kultury i wystąpić o unijne środki na rewitalizację obiektów.
