Przedmiot pierwszej kategorii
Niesłychane, bo w przeszłości zajęcia, choć w skromnym wymiarze dwóch godzin w tygodniu, były czymś więcej niż tylko kolejną zaplanowaną lekcją. Jestem z tego pokolenia, które uznawało "wuef" za przedmiot pierwszej(!) kategorii. Tydzień w szkole, bez ćwiczeń czy gier na boisku lub w sali gimnastycznej, a to z powodu choroby nauczyciela bądź wyjazdu na zawody - był stracony. Nie zrażało nas obowiązkowe posiadanie stroju, na który składały się biały podkoszulek i czarne spodenki oraz oczywiście tenisówki (dziś panuje kompletna dowolność i galanteria rodem z topowych klubów piłkarskich). Z sentymentem wspominam mego nauczyciela z "podstawówki" - mgr Huberta Gnacińskiego. Co prawda na samą myśl, że w ramach zajęć z gimnastyki musiałem wykonywać na drążku wymyk lub odmyk, skok tygrysi przez skrzynię czy salto w przód z postawy obunóż dostawałem gęsiej skórki. Ocena poniżej dawnej "czwórki" mobilizowała natychmiast do samodoskonalenia.
A zajęcia z gier...? To dopiero była prawdziwa wisienka na torcie! Rzut piłką z wyskoku na bramkę, koszykarski dwutakt czy prowadzenie futbolówki między tyczkami na czas - szybkie opanowanie tych elementów pozwoliło mi uniknąć obciachu na usportowionym podwórku.
Smutna wymowa liczb
Dziś z aktywnością fizyczną jest źle. Nawet bardzo źle. Wprowadzenie dodatkowych godzin, o co toczyła się latami batalia, miało służyć wyrobieniu w uczniach nawyku aktywnego trybu życia. Zamiast tego szkoły zalała fala unikania zajęć z wychowania fizycznego.
Gdy czytam aktualny raport Najwyższej Izby Kontroli o frekwencji w zajęciach z wf w trzech typach szkół (podstawowe, gimnazja, ponadpodstawowe), trudno się potem dziwić, iż u 330 tys. uczniów stwierdzono skoliozę, a ponad 120 tys. ma nadwagę lub cierpi na otyłość. A przecież kontrolerzy NIK przyjrzeli się, tylko przez tydzień, zajęciom wf jedynie w wybranych szkołach. I tak okazało się jednak, że w klasach IV-VI nie brało w nich czynnego udziału 15 proc. uczniów, w gi-mnazjach 23 proc., a w szkołach ponadgimnazjalnych już aż 30 proc.!
Tak było w kraju, a jak w regionie?
W placówkach oświatowych na Pomorzu i Kujawach nie jest wcale lepiej, o czym świadczą dane zebrane przez Kuratorium Oświaty. Liczby także działają na wyobraźnię. W 2012 roku dyrektorzy szkół zwolnili z zajęć, tylko na podstawie zaświadczeń lekarskich, blisko 9 tysięcy dziewcząt i chłopców, co stanowi 3,3 proc ogólnej liczby uczących się.
Nuda panie, oj nuda
Mniej przekonują już powody tej absencji. Jeżeli były to względy zdrowotne (35 proc.), to z faktami się nie dyskutuje. Ale argument o nieatrakcyjnym sposobie prowadzenia zajęć (31 proc.) wydaje się bardzo wątpliwy. Uczniowie potrafią być bowiem szczerzy do bólu, więc - dodatkowo wspierani przez rodziców - "punktują" szkoły. Wytykają przede wszystkim brak ciekawej oferty programowej; nadmiernie preferowanie gier zespołowych poparło 28 proc., a monotonne ćwiczenia gimnastyczne 20 proc. Z kolei inne formy zajęć, takie jak np. taniec, aerobik, czy pływanie (52 proc. wskazań) stanowią, zdaniem zainteresowanych, tylko margines w prowadzonych zajęciach.
Częstym powodem wagarów staje się nie tyle niechęć do ruchu i ćwiczeń, co problemy psychologiczne. Udział w tych lekcjach wiąże się bólem, cierpieniem, przykrością. Bardziej dotyczy to dziewcząt, zwłaszcza w wieku dorastania, skrywających kompleksy urody. Wyimaginowane? Nic podobnego! Te często bardzo intymne sprawy urastają do rangi dramatów życiowych. W pozbywaniu się kompleksu niższości zwykle nie pomagają koledzy ani koleżanki. Przeciwnie, nieprzyjemnymi komentarzami lub docinkami mogą potęgować negatywne odczucia. Skazywać wręcz na klasowy ostracyzm.
W rozmowach, które przeprowadziłem z doświadczonymi nauczycielami różnych typów szkół wielokrotnie padało słowo: indywidualizacja, czyli nietraktowanie uczniów jednakowo. Zazwyczaj przecież prezentują oni odmienne predyspozycje ruchowe. Nie można żądać zatem, aby każdy uczeń przebiegł dystans 60 metrów w jednakowym czasie. Nauczyciel powinien więc najpierw dobrze poznać swoich uczniów, ich możliwości motoryczne. I jeszcze istotne spostrzeżenie, o jakim dowiedziałem się od "wuefistów": w klasie nie ma słabych uczniów; są tylko leniwi lub bojaźliwi. Powinnością nauczyciela-pedagoga jest więc ich umiejętnie zmotywować do aktywnego udziału w lekcji. Jeżeli wystawiona ocena będzie promować postęp, wówczas jeszcze mocniej rozbudzi w uczniu motywację do aktywności fizycznej.
Ocena kulą u nogi
Rzeczywistość szkolna jednak skrzeczy. I pewnie z tego powodu, co pewien czas, przywoływany jest pomysł, żeby zlikwidować oceny z tego przedmiotu. Propozycja ma, co nie jest niczym nadzwyczajnym, tyluż zwolenników, ilu przeciwników.
Drudzy to, niestety, nauczyciele, bo wedle ich postrzegania świata brak ocen to deprecjonowanie nie tylko przedmiotu, ale w równym stopniu również statusu nauczyciela. A jakich argumentów używają zwolennicy braku stopni? Najpoważniejszy to psychologiczny; nie będzie ocen, to... automatycznie wróci naturalna radość z uczestniczenia w lekcjach. Skończą się też "fałszywe" zwolnienia dla tych, którym niższa ocena z wf-u psuje średnią.
Uczniowie mają, co także dobitnie pokazują wnioski z raportu NIK, najwięcej zastrzeżeń do obiektywnego i sprawiedliwego oceniania. "Oskarżają" nauczycieli, dla większości których najważniejsze jest kryterium sprawności. To może prowadzić do dyskryminacji, wystawiania słabszych na pośmiewisko klasy i poczucia niesprawiedliwości (bardzo się staram, a i tak mam słabą ocenę!). Ale z drugiej strony podobnie jest przecież na innych przedmiotach - oceniany przeważnie jest nie wysiłek, tylko efekt.
Uczniowie bywają wyrachowani, zwłaszcza kiedy bardzo potrzebują wysokiej średniej, np. żeby dostać się do dobrej szkoły. Jeśli wiedzą, że nie mają szans na 5 lub 6 z wf-u, wolą "załatwić sobie zwolnienie". Pewnie chętnie uczestniczyliby w zajęciach, lecz żeby dostać takie oceny, musieliby naprawdę się wykazać. Dlatego rezygnują. Stąd pojawia się naturalny postulat: niech oceny stanowią wyłącznie bodziec zachęcający.
Pobudka do działania
Krzepiące w tym wszystkim jest, że tworzy się ogólnopolska koalicja na rzecz aktywnego życia. Ciekawe, że to właśnie tak wyśmiewana minister Joanna Mucha zaproponowała udział w akcji "Wf z klasą"... Resort Edukacji nie chciał pozostać w blokach startowych i dlatego 2013/14 rok ogłosił "Rokiem szkoły w ruchu". Pól do aktywności, nie tylko podczas programowych zajęć "wuefu", jest zresztą dużo, dużo więcej. I są naprawdę interesujące: "Mały mistrz" - dający uczniom klas I-III szansę na zdobywanie przez nich określonych sprawności (np. rowerzysta-turysta, pływak-wodniak, miłośnik hulajnogi), "Multisport" - program realizowany z myślą o starszych uczniach z klas IV-VI i zapewniający darmowe zajęcia pozalekcyjne w lokalnych klubach sportowych. To jest, rzeczywiście, atrakcyjna oferta, zakładająca udział setek tysięcy, jeśli nie milionów dzieci, a w całości sfinansowana przez współpracujące ze sobą ministerstwa.
Zobacz też: Uczniowie ZSP w Świeciu wygrali samochód
Komentarz:
Nie wyobrażam sobie życia, i to żaden truizm, bez aktywności fizycznej. Odrobina ruchu, a z taką akurat mamy do czynienia we współczesnej polskiej szkole, każdemu jest potrzebna, żeby lepiej funkcjonował nasz organizm. Dziś i w przyszłości. Zwalniając swoje pociechy z wf czynimy, tak naprawdę, krzywdę im i tym samym sobie. Otwartą pozostaje natomiast kwestia, czy te zajęcia powinny być oceniane, czy też nie? Opowiadam się za formą kompromisową. Zaliczeniem!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Andrzej Sołtysik dostał fuchę w TVP! Wiemy, z kim będzie pracował
- Piotr Gąsowski pokazuje w Polsacie drugą twarz?! Stroi fochy na młodszego kolegę
- Tak wygląda grób Krzysztofa Krawczyka tydzień przed rocznicą. Szczegół łamie serce
- Tak żyje po zwolnieniu z TVP. Dawno niewidziana Nowakowska przyłapana na mieście!