- Umawialiśmy się na Koalicję Europejską do wyborów do PE. Projekt został zamknięty podczas niedzielnego głosowania - powiedział Piotr Zgorzelski, poseł ludowców w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Jego słowa wzbudziły sporo szumu w mediach, ale nie oznaczają wcale, że PSL zamierza do jesiennych wyborów iść osobno. Według naszych informacji, rozważane są różne scenariusze, a samodzielny start ludowców jest w tej chwili dość mało prawdopodobny.
Po niedzielnej porażce, wśród ugrupowań tworzących Koalicję Europejską słychać coraz mocniejsze głosy, domagające się zmiany lidera.
- Dostajemy mnóstwo SMS-ów, wiadomości od zaprzyjaźnionych ludzi. Większość z nich pisze jedno: "Zmieńcie w końcu tego Schetynę" - mówi w rozmowie z nami jeden z polityków KE.
Polscy europosłowie [LISTA] Brexit dał PiS dodatkowy mandat!...
- Koalicja Europejska od początku była obliczona na wybory do PE, ale to nie znaczy, że to koniec współpracy. Na razie czekamy, aż kurz i emocje opadną, a potem siądziemy do rozmów. Na pewno Schetyna pokazał, że raczej nie jest w stanie poprowadzić KE do zwycięstwa nad PiS-em. Ale w Koalicji mamy innych liderów - dodaje inny.
W tym kontekście znów wymieniane jest nazwisko Władysława Kosiniaka-Kamysza. Przez część komentatorów lider PSL jest krytykowany za dołączenie do Koalicji Europejskiej, co miało być źle odebrane przez elektorat wiejski, który w efekcie zagłosował na PiS. Trzeba jednak przyznać, że PSL swój cel na te wybory osiągnęło - trzy mandaty (Jarosław Kalinowski, Krzysztof Hetman oraz Adam Jarubas) to wynik, który prawie na pewno byłby poza zasięgiem ludowców, gdyby startowali samodzielnie. Z rozmów z politykami PO wynika, że coraz więcej młodych działaczy Platformy spogląda z nadzieją właśnie w kierunku Kosiniaka-Kamysza.
Wszystko będzie jednak zależało od wyników rozmów, które rozpoczną się w czerwcu. Czasu do następnej kampanii wyborczej jest wbrew pozorom bardzo mało.
