
Jacek Kurowski
Dumą Świecia jest z kolei Jacek Kurowski, a sam dziennikarz z chęcią wraca we wspomnieniach do rodzinnego miasta. W zasadzie to jego mama pochodzi z Włocławka, tata z Chełmna, ale rodzina trafiła do Świecia tuż po przyjściu na świat Jacka. Mieszkali najpierw w bloku przy Wojska Polskiego, potem w domu na Mariankach.
- Teraz, po latach, mam przed oczami rodzinny dom i ścieżkę rowerową wzdłuż Wdy. Gdy słyszę "Świecie", mimowolnie się uśmiecham. Kiedy widzę samochód z rejestracją CSW zawsze zaglądam przez szybę licząc, że za kierownicą siedzi ktoś znajomy - przyznaje dziennikarz w rozmowie z portalem Extraswiecie. uczył się w Szkole Podstawowej nr 1.
Dziś Jacek jest cenionym prezenterem, często prowadzi studia telewizyjne podczas największych sportowych imprez. Od dziecka świetnie czuł się w takiej roli i to w Świeciu zbierał pierwsze doświadczenia. Już w szkole chętnie brał udział w akademiach i publicznych występach, w liceum organizował dyskoteki dla kolegów i koleżanek, pracował także w świeckim domu kultury.
Telewizja pojawiła się w roku 1997, ale to wcale nie był sport. Jacek Kurowski zgłosił się do Naszej Telewizji (późniejszej TV 4) na... prezentera pogody. Obycie z publicznością przydało się, dostał propozycję współpracy.
W 2003 roku przeniósł się do TVP. - To była propozycja nie do odrzucenia. A że zawsze chciałem pracować w terenie, przyjąłem ją oczywiście. W małej, kameralnej redakcji pracowało się bardzo przyjemnie, ale miało to pewne ograniczenia, chociażby prawa do pokazywania dużych imprez, na które nie było szans - wspomina Kurowski w Czasie Świecia.
Liga Mistrzów, mistrzostwa świata i Europy, rajd Dakar, gospodarz studia olimpijskiego - wyzwań jemu nie brakowało. I zabawnych wpadek: zapomniał nazwiska Dariusza Dziekanowskiego w czasie transmisji, innym razem użądliła go pszczoła podczas rozmowy z Waldemarem Fornalikiem.
Na następnych zdjęciach kolejne informacje. Aby przejść do galerii, przesuń zdjęcie gestem lub naciśnij strzałkę w prawo.

Daria Kabała-Malarz
Daria Kabała-Malarz urodziła się w 1981 roku w Rypinie. W młodości wcale nie marzyła o pracy z mikrofonem przy wydarzeniach sportowych, choć od dziecka była wielką fanką Tomasza Golloba i bydgoskiej Polonii.
Po szkole średniej zaczęła studiować lingwistykę, ale za namową przyjaciółki wysłała CV do Canal . Trafiła na staż i szybko okazało się, że świetnie radzi sobie w rozmowach ze sportowcami. W roku 2003 pracowała już przy obsłudze Drużynowych Mistrzostw Świata na żużlu w Danii. Do telewizji trafiłam z tęsknoty za żużlem, na którym się wychowałam w Bydgoszczy. Po maturze przyjechałam do Warszawy i zastanawiałam się nad wyborem studiów: dziennikarstwo czy lingwistyka? Wybrałam pragmatycznie. Po pierwszym roku studiów byłam umordowana. Brakowało mi stadionu żużlowego. Nauka i nauka, nic więcej. Wtedy udałam się do telewizji Canal Plus z nadzieją, że może się przydam... - wspominała Daria w wywiadzie dla serwisu Piłka Nożna.
Przez kilka lat prowadziła magazyn podsumowując każdą kolejkę PGE Ekstraligi, przeprowadzała wywiady z piłkarzami podczas meczów ekstraklasy, była także gospodarzem programu "Piłka z góry" w Canal .
W pracy poznała męża. Daria Kabała-Malarz od 2008 roku związana się z Arkadiuszem Malarzem, byłym bramkarzem m.in. Legii Warszawa. Wychowują trójkę dzieci - bliźniaków Iwo i Bruno oraz córkę Orinę.
Poznali się w 2005 roku podczas transmisji meczu we Wronkach. - Arek miał mnie w zasięgu wzroku, a nawet i ręki. Bez przerwy zaczepiał Maćka (Szczęsnego - dop. red), próbował rozkojarzyć reporterów. To nie był wymarzony początek znajomości - wspominała Daria na łamach Przeglądu Sportowego.
Kilka tygodni później Arek zjawił się w Warszawie z kwiatami i jeszcze w tym samym roku się zaręczyli. Ślub trzeba było jednak przełożyć, bo w tym samym roku bramkarz dostał angaż w lidze greckiej.
Na następnych zdjęciach kolejne informacje. Aby przejść do galerii, przesuń zdjęcie gestem lub naciśnij strzałkę w prawo.

Jakub Pieczatowski
Mamy także swoja gwiazdę ekranu w sportach zimowych. Torunianin Jakub Pieczatowski fachu uczył się w latach 90. w Radio Toruń, a dziś jest cenionym ekspertem Eurosportu. Pracę w mediach rozpoczął w 1995 roku razem ze studiami na UMK, zainteresowanie sportem pomogło. - Na jednym z meczów zapytałem Marka Zaborskiego z Radia Toruń, czy nadaję się do redakcji sportowej. Po trzech dniach był telefon z informacją: jutro jedziesz z hokeistami do Krakowa na mecz i zostajesz do sobotniego meczu "Katarzynek" - wspomina Pieczatowski.
To była era bez laptopów, internetu i telefonów komórkowych. Relacje realizowano na łączach analogowych, a czasami wręcz z budek telefonicznych, do których dziennikarz biegał w przerwie meczu.
W 2000 roku Pieczatowski kończy studia i rozmyśla nad drogą zawodową. Doświadczenie z radia bardzo się przydało. Pojawiło się ogłoszenie Eurosportu, który szukał dziennikarzy i oferował studia podyplomowe w Maladze. Torunianin kwalifikuje się jako jedyny z Polski. Nie ma pieniędzy na wyjazd, ale stacja oferuje stypendium. Musiał podpisać zobowiązanie do pracy w Eurosporcie przez dwa lata po zakończeniu nauki, ale dziś uzbierało się ich dwadzieścia. Po drodze były igrzyska olimpijskie, najważniejsze mecze hokeja, żużel. Od kilku lat komentuje skoki narciarskie. - To była przykra potrzeba chwili, gdy odszedł od nas Bogdan Chruścicki. Dostałem propozycję, żeby pomóc przy skokach, a że interesowałem się dyscypliną, to z chęcią się zgodziłem. Dwa lata komentowałem Puchar Świata, a potem trafiłem do studia.
Kuba dzieli życie prywatne między Toruń i Warszawę. Zimę spędza głównie w stolicy, a ze względu na kalendarz Pucharu Świata jego weekendami są wtorek i środa.- Robię to, co lubię i jeszcze za to mi płacą, nie wszyscy mają takie szczęście. To praca przede wszystkim w weekendy, trudno zaplanować urlopy, ale cały czas sprawia mi wielką przyjemność - podkreśla.
