Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyjście przez okno

Kamila Mróz FOT. IRENEUSZ SOBOTA
Nie mają bieżącej wody. Biorą ją z morenowego jeziorka, zimą topią śnieg. Czasami nie widzą się przez cały dzień, ale posiłki zawsze jedzą razem. Domek ogrzewają kłodami drewna, które wyrzuca morze.

W Stacji Polarnej UMK na Spitsbergenie oszczędzają na gazie, ale ciepła woda jest zawsze, bo na ogniu cały czas stoi wielki gar. - Nawet jak czegoś jest więcej, w stacji nigdy nie ma niczego za dużo, ponieważ za chwilę okaże się, że właśnie tego brakuje, a my znikąd tego już nie dostaniemy - mówi dr Irek Sobota z UMK, kierownik i uczestnik 13 wypraw (na zdjęciu na skuterze).

Wyjście przez okno

Wyjście przez okno

Spitsbergen to Kraina Królowej Śniegu. Wiosną (kwiecień, maj) jest średnio minus 20 stopni. Wszystko tonie w bieli. Torunianom zdarzało się po nocy wychodzić ze stacji oknem, bo domek był zasypany białym puchem. A gdy zawieja trzęsie stacją, polarnicy czekają przy piecu aż minie.

Latem (lipiec-wrzesień) na wyspie jest dzień polarny, więc słońce przez całą dobę wisi wysoko nad horyzontem. Średnia temperatura plus 5 stopni, jak w polskim listopadzie. Dominuje kolor kawy, nad brązową tundrą widać lodowce. Duża przezroczystość powietrza sprawia, że wyspa oddalona 30 km wydaje się być nieopodal.
- Czasem ktoś mnie pyta, kiedy jest ładniej, latem czy wiosną. Nie można tego porównać, bo to dwa różne światy - opowiada dr Sobota.

Sauna wśród śniegów

Studenci Koła Geografów i naukowcy uniwersytetu pierwszą wyprawę na Spitsbergen zorganizowali 30 lat temu. Chcieli przeprowadzić badania porównawcze w stosunku do wykonanych przez zespół prof. Mieczysława Klimaszewskiego w latach 50.

Zaczynali od małego baraczku, który stoi na specjalnych palach bez fundamentów. Przez kolejne lata domek był rozbudowywany, ale stacja nadal jest niewielka, bo ma 70 m2 i może pomieścić dziewięć osób. Znajduje się w niej też laboratorium, magazyn sprzętu i żywności oraz sauna. Obok stoi garaż. Bazę wyposażono w trzy niezależne źródła energii (generator spalinowy, siłownia wiatrowa, fotoogniwo).
Na Spitsbergen dolatują samolotem. Dalej, do stacji, latem płyną statkiem. Wiosną jest to bardziej skomplikowane. Lądują w Longyearbyen - nieoficjalnej stolicy Svalbardu i mniejszym samolotem lecą do NyAlesundu - osady badawczej, skąd skuterami śnieżnymi przedzierają się przez śnieg na równinę Kaffioyra. Może to trwać od pięciu godzin do dwóch dni.

Jadą po lodowcach, pod nimi są szczeliny. Bywa, że przebijają się przez zamarznięte zatoki. Saniami ciągną cały swój dobytek zabrany z Polski - jedzenie, paliwo, urządzenia badawcze.

Niedźwiedź na dachu, lisy jak kury

27 ekspedycji

Od 1975 roku z Torunia do Stacji Polarnej UMK na Spitsbergenie wyruszyło 27 ekspedycji (pierwsza pod kierunkiem prof. Jana Szupryczyńskiego). We wszystkich uczestniczyło łącznie około 150 osób. Byli to głównie naukowcy, ale również alpiniści, speleolodzy czy płetwonurkowie. W roku 1996 rozpoczęto także cykl wypraw wiosennych. W ostatnich latach wyprawami kierowali m.in. prof. Marek Grześ, dr Krzysztof R. Lankauf oraz dr Ireneusz Sobota.

Na Spitsbergenie geografowie codziennie wykonują badania, głównie z zakresu glacjologii, hydrologii, klimatologii i geomorfologii. Realizują różnego rodzaju projekty (także międzynarodowe), programy i granty. To dzięki nim i UMK mają pieniądze na ekspedycję, której koszt na jedną osobę to około 10 tys. zł.

Po śniadaniu ruszają do pracy na skuterach albo pontonem. Starają się chodzić parami, zawsze z bronią - głównie z powodu niedźwiedzi polarnych.

- Zimą zdarza się, że otwieramy okno, a tam głowę wkłada niedźwiedź - śmieje się pan Irek. A bywało i tak, że miś chodził po dachu stacji i domek się zapadał.

Misie są niezwykle ciekawskie, wszędzie wściubiają nos. - Pewnego razu niedźwiedź zjadł nam siedzenie ze skutera, wobec czego skuter do niczego się już nie nadawał - opowiada glacjolog.

Na Spitsbergenie mieszkają też łagodne renifery i przyjazne foki, potężne morsy, lisy polarne i mnóstwo ptaków. - Przychodziło do nas pięć lisów i jadły nam z ręki, karmiliśmy je jak kury - śmieje się Irek.
Wyspa ma zapach morza. - Zdarza się nam kąpać - przyznaje pan Irek. A co by było gdyby ktoś się rozchorował? - Tam jeszcze nikt nie zachorował, nie ma zarazków, jest czyste powietrze, nie pamiętam, żeby na miejscu ktoś z nas złapał przeziębienie - odpowiada. W razie czego mają radio morskie i telefon satelitarny, w nagłych wypadkach mogą zadzwonić po śmigłowiec, a od czasu do czasu również do domu i powiedzieć, że u nich wszystko w porządku.

Trudno się rozstać

Spitsbergen

Spitsbergen jest archipelagiem wysp na dalekiej północy. Znajduje się pod protektoratem Norwegii. Oficjalnie archipelag nazywa się Svalbard, a Spitsbergen to nazwa największej z ponad 1000 wysp archipelagu. Stacja Polarna UMK jest najdalej na północ wysuniętą polską placówką naukową.

Z pamiętnika Irka Soboty:
25.08.1997 (poniedziałek) godz. 23.40.
"Znam tu każdy kamień. Rozpoznaję swoje ślady na tundrze. Znany tu mi jest każdy kawałek lodu. W rzece płynie coraz mniej wody. To znak, że zbliża się zima. Jest to charakterystyczne dla rzeki lodowcowej. Znowu się przyzwyczaiłem do miejsca. I znowu trudno będzie się rozstać. I znowu będę czekał, by tu wrócić. Przede mną brązowa Kaffioyra, cieśnina Forland, Wyspa Księcia Karola. Za mną lodowiec Waldemara. A niebo jest tuż, tuż.."

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska