Dr Andrzej Araźny - 36 lat, doktor geografii, specjalizuje się w klimatologii.
Arktyką zainteresował się jeszcze podczas studiów. Słuchał opowieści starszych kolegów, którzy już tam byli i postanowił przeżyć to sam. Dostał stypendium Fundacji im. Stefana Batorego i na IV roku wyjechał na trzy miesiące na Spitsbergen.
W stacji polarnej UMK zajmował się wtedy pomiarami stanu pogody. Justyna - studentka biologii, z którą poznał się w DS nr 7 czekała na niego w Toruniu. Kontaktowali się między sobą drogą radiową, czasami jednak warunki atmosferyczne nie pozwalały na to przez dwa tygodnie.
Badania, które pan Andrzej tam przeprowadził stały się podstawą jego magisterski.
Uczył już jako student
Pracę rozpoczął już na V roku studiów geograficznych. Studia ukończył w 1998 roku, lecz w zakładzie klimatologii nie było wolnego etatu. Przez cztery lata, do 2001 roku, pracował więc w Instytucie Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN w Toruniu. W tym czasie, dzięki przychylności swojego szefa prof. Jana Szupryczyńskiego, wyjechał na swoją pierwszą całoroczną wyprawę na Spitsbergen, tym razem do Polskiej Stacji Polarnej w Hornsundzie.
Justyna czekała na niego po raz drugi. Pan Andrzej mógł już kontaktować się z narzeczoną codziennie. Stacja narodowa wyposażona jest bowiem w telefony satelitarne, a przede wszystkim internet.
Po powrocie Andrzej ożenił się z Justyną, a cztery lata temu urodził się im syn Grzegorz.
Od 2001 r. Andrzej Araźny jest pracownikiem naukowo-dydaktycznym w Zakładzie Klimatologii Instytutu Geografii UMK.
W 2007 roku ponownie wyjechał na całoroczną wyprawę, zostając najmłodszym w historii kierownikiem naszej stacji narodowej.
- Najważniejszy jest dobrze dobrany zespół - mówi. Bo w stacji każdy ma swoje obowiązki i dobrze wie za co odpowiada, a gdy pełni dyżury przygotowuje też posiłki. Do najbliższej osady, jedynej na tym obszarze, polarnicy mają 160 kilometrów. W jedzenie stacja zaopatrywana jest raz w rok, czasami tylko helikopter dowozi owoce i warzywa.
Wizyty niedźwiedzi
W warunkach arktycznych jeden polarnik musi liczyć na drugiego. Pan Andrzej historii o niemiłych przygodach żonie stara się nie opowiadać. Zdarzają się jednak wypadki, bo np. ktoś wpadnie w szczelinę. Na Spitsbergenie nie trudno też o spotkanie z niedźwiedziem. Mieszkańcy stacji mieli ponad 90 takich wizyt.
Dr Andrzej Araźny mówi, że ze względu na rodzinę na tak długi pobyt na Spitsbergenie raczej już się nie zdecyduje. A na krótszy. Kto wie?
Poza zawodowymi ma także inne pasje. To dobre książki i sport.
Ostatnio ukazała się książka dr Araźnego "Bioklimat Arktyki Norweskiej i jego zmienność w okresie 1971-2000", która jest pierwszą tego typu monografią na świecie.
Kilkanaście dni temu dr Andrzej Araźny dostał stypendium "Polityki".