Tylko spotkanie w hotelu, o wyznaczonej godzinie. Seks i rozmowa na poziomie. Za jedno takie spotkanie wykładowca akademicki z Warszawy oferuje studentce 300 zł - pisze magazyn "dlaczego".
"Zdecydowany i konkretny. Wykładowca akademicki. Sponsoring. Szukam zainteresowanej dziewczyny. Kasa konkretna. Studentki proszę o podanie uczelni" - napisał mężczyzna w jednym z serwisów randkowych.
Miał pecha. Trafił na dziennikarzy magazynu "dlaczego". Podając się za Gosię, studentkę stosunków międzynarodowych i orientalistyki z Warszawy, napisali do profesora. Tego samego dnia odpisał.
Aby szczegóły "Gosia" umawia się na rozmowę w jednej z warszawskiej kawiarni. Na spotkanie idzie wynajęta aktorka. Ma przy sobie ukrytą kamerę.
Wykładowca jest wysoki i szczupły. Mówi, że na spotkanie wpadł między konsultacjami. - Na mój pokój mówią rzeźnia numer pięć. 50 procent śmiertelności - opowiada.
Dziewczyna przyznaje się, że nic nie wie na temat sponsoringu.
- Od razu mówię jasno, że mam ułożoną sytuację rodzinną. Nie mam zamiaru ani tego naruszać, ani tego zmieniać. Więc żadne miłości i tym podobne rzeczy mnie po prostu nie interesują - twierdzi wykładowca, po czym uzgadniają "techniczne" szczegóły transakcji.
Więcej na Echo Dnia - Seks ze studentką? Ooo, wykładowcy mają wymagania… A na zaliczenie raz wystarczy?